Za górami, za lasami, gdzieś w bliżej nieokreślonej przestrzeni istnieje miejsce, do którego trafiają wszyscy po przekroczeniu granicy życia i śmierci. Tak twierdzi narrator tej opowieści. Autorka zamyka oczy. Boi się, że granica się do niej zbliży i wtedy nagle znajdzie się w Sensbezsensie. Tymczasem nieświadomi niczego bohaterowie powoli zmierzają w stronę nieznanego.
Bohaterowie, czas i miejsce.
Miejsce: Świat po śmierci.
Czas: Nieokreślony.
Bohaterowie: Stefan – konduktor, Ilona – szefowa sekty Pozytywni, Rosława – elf, Dalebor i Dolebor – bliźniacy, Rafał – chłopiec 12-letni, Teresa – dziewczynka w tym samym wieku.
Dialog 1
Miejsce: Dworzec. Szary. Słabo oświetlony. Na bagażach małych i dużych siedzą ludzie i różne istoty. Niektórzy stoją. Inni chodzą. Wszyscy czekają na pociąg. Nie wiedzą dlaczego czekają. Czują, że muszą, że nie istnieje inna możliwość. Skąd się tu wzięli nie wiadomo. Najbardziej rzuca się w oczy Ilona. Wysoka, prawie dwa metry. Potężna. Wielkie mięśnie i brzuch przed sobą. Zajmuje większość powierzchni. Spory kawałek dalej jej drużyna, dzieci w wieku od 8 do 12 lat. Wszyscy ubrani w pomarańczowe stroje. Dziewczynki w spódnice do kolan i ciepłe rajstopy, płaszcze, czapki, szaliki. Chłopcy w spodnie i kurtki i w takie same jak dziewczynki czapki i szaliki. Na twarzy każdego ten sam uśmiech. Największy u Ilony. Śpiewają radosne, pozytywne piosenki. Mówią pozytywne żarty i czekają jak inni, ale w pozytywny sposób. Pozytywny to słowo-hasło, które ich wyróżnia. Ciągle jest u nich obecne. Odmieniane przez wszystkie przypadki. Dlaczego? Ponieważ jest to sekta Pozytywni.
Ilona ( z pozytywną przyganą w głosie ): Rafale, czemu się nie uśmiechasz?
Rafał ( stara się brzmieć wesoło, ale mu to nie wychodzi ): Przepraszam. Jeszcze się nie nauczyłem.
Ilona: Wciąż myślisz o matce?
Rafał: Tak, ale bardzo bym chciał myśleć o czymś bardziej pozytywnym.
Ilona ( klepie go po plecach ): Zmiana myśli na początku nie jest łatwa. Z czasem się zmieni. Zobaczysz.
I już nie patrzy na Rafała. Teraz wlepia wzrok w Teresę, która również nie promienieje pozytywnym światłem.
Rafał zostaje sam ze swoimi myślami o matce. Odeszła tak nagle. Nawet nie zdążył się z nią pożegnać. W jednej chwili stała obok. Trzymała go za rękę. W drugiej leżała na ziemi. Miała zawał. Nie uratowali jej. Wszystko wydarzyło się sześć lat temu. Był małym chłopcem. Teraz trochę większym. Skończył niedawno dwanaście lat.
Rafał ( sam do siebie ): Dlaczego ja nic nie pamiętam? Tylko ten upadek mamy? I skąd się wziąłem na tym dworcu z całą tą dziwną drużyną? Kiedy do nich wstąpiłem i po co? Czemu znam jedynie ich ideały i imię tej pani?
Od pytań twarz Rafała jeszcze bardziej posępnieje. Wie, że w drużynie jest to niedozwolone. Zawsze wymagany uśmiech. Za brak uśmiechu zostajesz wyrzucony. Wtedy z łatwością zabiera cię pan Pesymizm do swojego domu. Swoją drogą ciekawe jak wygląda jego dom. Rafał wie, że nie była to dobra myśl. Rozgląda się, czy pani Ilona jej nie zauważyła. Już się przekonał, że z oczu i twarzy pani potrafi czytać myśli swoich podopiecznych. Za coś takiego mogłaby ukarać. Wsadzić na przykład do szafy na kilka godzin. Teresę tam kiedyś wsadziła. Osiągnęła sukces, bo dziewczynka wyszła z szafy z uśmiechem. Teresa jakby przyciągnięta myślami pojawia się obok.
Teresa: Poszła sobie. Możemy się krzywić do woli.
Rafał: A gdzie poszła?
Teresa: A tam, do konduktora.
Teresa pokazuje ręką starszego pana w niebieskim uniformie.
Rafał: Pewnie się pyta o pociąg.
Teresa: A po co? Pozytywni nie muszą pytać? Przecież wszystko jedno, kiedy pojadą. Każda pora jest dobra czyli pozytywna. Nie uważasz?
Rafał: Nie wiem.
Teresa ( wzdycha i mówi do siebie ): Jeszcze jeden, który nic nie wie, ale chociaż się przyznaje, że nie wie.
Rafał mimo swojego wieku jest niski. Teresa dość wysoka. Oboje wyglądają trochę jak Flip i Flap, chociaż wagą się nie różnią. Jedynie kolorem włosów. Włosy Teresy świecą w tym samym kolorze, co jej czapka, pomarańczowym. Rafała przypominają krucze pióra. Czarne i gęste.
Teresa też niedawno skończyła dwanaście lat. Myśli jeszcze więcej niż Rafał, ale wcale się nie przejmuje, że najczęściej w sposób niedozwolony przez panią Ilonę. Chyba już od urodzenia buntuje się przeciwko wszelkim narzuconym zasadom i ideom. Jak się znalazła w drużynie Pozytywni, nie wie, a bardzo chciałaby wiedzieć. Z jakiegoś powodu najbardziej lubi Rafała.
Teresa: Myślałeś kiedyś dlaczego tu jesteśmy?
Rafał ( nie chce się przyznać ): Czy ja wiem? Może.
Teresa ( niezrażona odpowiedzią ciągnie dalej ): Ja ciągle myślę? I wiesz co?
Rafał ( ciekawy ): Co?
Teresa: Wydaje mi się, że my już nie żyjemy. Takie to wszystko pokręcone.
Rafał: Gadasz. Jakbyśmy nie żyli, to na pewno byśmy tak nie chodzili, rozmawiali. Nas by już nie było.
Teresa: Nie wierzysz w świat pozagrobowy?
Rafał: Świat pozagrobowy, aleś wymyśliła. Coś takiego nie istnieje.
Teresa: To dlaczego niczego nie pamiętam? Jak się tu znalazłam? Gdzie moi rodzice? Co ja tutaj robię?
Rafał: Ja też nie pamiętam, ale to przecież nic nie znaczy.
Teresa: Pytałam innych. Oni też nie pamiętają.
Rafał: Może pani Ilona dała nam jakieś tabletki, które skasowały naszą pamięć.
Teresa: To sobie też dała. Ona też nic nie pamięta.
Rafał: Mówiła Ci?
Teresa: Nie mnie. Zosi, tej małej. Poprosiłam ją, żeby o to zapytała. Ją lubi, więc powiedziała. Mnie nie znosi.
Rafał: Może ktoś dał tabletki wszystkim?
Teresa: Kto?
Rafał: Nie męcz mnie już. Boli mnie głowa.
Rafał się oddala. Teresa zostaje sama jak wcześniej Rafał z kłębiącymi się w głowie pytaniami.
Dialog 2
Miejsce: Pociąg. Część, w której siedzą istoty z innych światów, jest bardzo nowoczesna. Przypomina super szybki japoński Maglev. Część zajmowana przez ludzi podobna jest do pociągów polskich z lat siedemdziesiątych XX wieku. W jednym z przedziałów dla niepalących siedzi Ilona, Rafał, Teresa, bracia bliźniacy Dalebor i Dolebor. Można ich łatwo odróżnić po kolorze stroju i włosów. Dalebor to ten w białym ubraniu, a Dolebor w czarnym. Włosy Dalebora doskonale pasują swoją barwą do reszty ubrania. Nawet brwi pomalowane ma na biało, a na paznokciach, ustach, twarzy błyszczy biały makijaż. Przez to Dalebor wygląda jak mumia. Jednocześnie jego gwałtowne ruchy, gestykulacja, wygadanie niezbyt pasują do spokojnej całości. Z kolei Dolebor razem z ubraniem, włosami, oczami, ustami, paznokciami, twarzą tworzy prawie doskonałą czerń. W przeciwieństwie do brata jest cichy. Łatwo go przeoczyć. Łatwo o nim zapomnieć.
Dalebor ( zawsze ciekawski ): Czemu to pani i pani dzieci macie pomarańczowe stroje?
Ilona ( lekko się krzywi, bo ciężko nie może, to wbrew jej ideologii ): A pan dlaczego w tym niekolorze?
Dalebor ( śmieje się ): Ja w niekolorze? Czyżby biały nie był dla pani kolorem?
Ilona: Dla każdego świadomego człowieka biały nie jest kolorem.
Dalebor ( trochę oburzony ): Ja według pani nie jestem świadomy?
Ilona: Niech pan się nie obrazi, ale wychodzi na to, że tak.
Ilona się uśmiecha. Dalebor skłonny w swej naturze do złości raczej daleki jest do śmiechu, bliski bardzo do wściekłości.
Dalebor: Niech pani uważa na słowa.
Ilona: Przepraszam. Dla nas Pozytywnych kolor ma i miał zawsze duże znaczenie. Ociepla, dodaje energii. Poprawia nastrój. Stąd nasze pomarańczowe ubrania, a biały, wybaczy pan, nic nie wnosi. Pozostaje zawsze obojętny. Zresztą tak jak czarny.
Spojrzenie Ilony wędruje do Dolebora, brata Dalebora, lecz ten nie reaguje. Wciąż patrzy jakby nie patrzył. Nie zwraca uwagi na nic, chyba, że czasem na widok za oknem.
Dalebor ( zaciska pięści ): Teraz się czepia pani mojego brata. Ma pani szczęście, że on jest autystą. Inaczej na pewno pokazałby pani, gdzie raki zimują.
Ilona ( z pozornie niewinnym uśmiechem ): A gdzie?
Dalebor ( do siebie ): Co za cholerne babsko. Że też musiałem tu trafić. Gdyby inne wagony nie były takie zatłoczone, zaraz bym się przesiadł.
Ilona ( nadstawia uszy ): Co pan tam mruczy?
Dalebor ( ze spojrzeniem, które mogłoby zabić ): Przy pani zaczynam rozumieć Hitlera. Bo co zrobić z takimi jak pani żydowskimi pomiotami? Tylko zabić.
Ilona ( traci uśmiech ku zadowoleniu Dalebora ): Teraz to już pan przesadził. Zawołam konduktora, żeby pana uspokoił.
Dalebor: Niech sobie pani woła.
Ilona wychodzi na korytarz pełen ludzi i krzyczy: konduktor, panie konduktorze.
Po pewnym czasie pojawia się. Toruje sobie drogę wśród ludzi. Konduktor Stefan w granatowym mundurze i z czapką z daszkiem na głowie.
Stefan: Jestem, jestem. Co się stało?
Ilona ( pokazuje palcem Dalebora ): Tu taki pan siedzi ze mną w przedziale i mi ubliża.
Stefan ( do Dalebora ): Ubliża pan?
Dalebor ( się uśmiecha ): A widzi pan, żebym ubliżał?
Ilona ( z oburzeniem i wbrew sobie złą miną ): Ubliżał. Teraz udaje niewinnego.
Stefan ( do Dalebora ): To jak?
Dalebor ( wciąż się uśmiecha ): Mam zapłacić karę, bo się tej pani nie podobam?
Stefan ( pod nosem ): Karę, karę. Piją, palą, srają, krzyczą, oskarżają i nie wiadomo, co jeszcze.
Ilona ( jak zwykle nadstawia uszy ): Co tam pan gada?
Stefan: Nic droga pani. Jest tylko jedno rozwiązanie pani się przesiądzie.
Ilona ( oburzona ): Ja mam się przesiąść? Wie pan z kim pan rozmawia?
Stefan ( wzdycha ): Nie wiem droga pani i chyba nie chcę wiedzieć. Skarży się pani, a winnych nie widać.
Ilona ( krzyczy ): Jak nie widać. Ślepy pan jest? Ten tam nadal siedzi.
Stefan ( zły ): Ale cicho siedzi, a pani krzyczy.
Ilona ( czerwienieje z wściekłości ): Niech pan poprosi kierownika pociągu.
Stefan ( do siebie ): Jeszcze czego.
Stefan ( do Ilony ): Ja tu jestem kierownikiem i konduktorem. Poza mną jest jeszcze maszynista. Chce pani z nim porozmawiać?
Ilona ( prycha ): Niech pan pokaże legitymację. Nie wierzę, że pan jest kierownikiem.
Stefan: A pani bilecik.
Ilona szpera po kieszeniach. Nic w nich nie ma oprócz śmieci. Niemożliwe. Przecież kupiła bilet zbiorowy dla siebie i dzieci na stacji. Dlaczego teraz nie może go znaleźć.
Stefan ( ponagla ją ): Jak długo mam czekać.
Ilona ( zdenerwowana ): Chwileczkę. Poszukam w torebce.
Cofa się do przedziału. Grzebie nerwowo w swojej pomarańczowej torbie. Bez skutku. Odwraca się do Rafała i Teresy.
Ilona: Macie mój bilet?
Rafał i Teresa ( jednocześnie ): Nie.
Ilona: To kto go ma?
Stefan stuka ją palcem w plecy.
Stefan: Czas minął. Wysiada pani na najbliższej stacji.
Ilona: Co? Nie może pan tak po prostu mnie wyrzucić.
Stefan ( uśmiecha się z satysfakcją ): Mogę i wyrzucam. Proszę za mną.
Ilona się zapiera rękami i nogami. Ma w sobie dużo siły i gdyby nie nagła reakcja braci oraz Rafała i Teresy, Stefanowi nie udałoby się jej ruszyć. Oni wszyscy podnoszą się z miejsc. Pomagają mu. Do nich przyłączają się pozostali pasażerowie. Razem, wspólnym wysiłkiem pchają Ilonę do drzwi wyjściowych. Pociąg staje jakby na zawołanie. Drzwi się otwierają. Ilona zostaje zepchnięta na peron. Sama bez bagażu. Zaraz potem drzwi się zamykają. Pociąg rusza dalej. Widać jeszcze nazwę stacji, na której zostawiono Ilonę: Upierdliwość.
Dialog 3
Miejsce: Najpierw stara, a potem nowa część pociągu.
Po odejściu Ilony, Teresa podnosi się z miejsca. Wychodzi z przedziału. Rafał idzie za nią. Nie chce zostać sam z dziwnymi braćmi.
Rafał: Gdzie idziesz?
Teresa ( pokazuje palcem oddalającego się konduktora ): Za nim.
Rafał: Dlaczego?
Teresa ( cicho do jego ucha ): Jeszcze nie wiem, ale czuję, że on nam wszystko wyjaśni.
Rafał ( zwykłym głosem ): Co wyjaśni?
Teresa: Ciszej. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że gdzieś idziemy, zwłaszcza nasza drużyna.
Rafał ( ciszej ): Myślisz, że by nam nie pozwolili?
Teresa ( równie cicho ): Możliwe.
Rafał jeszcze chce coś powiedzieć, jednak Teresa przystawia palec do ust. Ma być cicho. Dlaczego? Ilość tajemnic sprawia, że Rafałowi kręci się w głowie. Pewnie by upadł, gdyby nie ręka Teresy, która chwyta jego rękę.
Mijają kolejne wagony pełne ludzi stojących, siedzących na bagażach lub w przedziałach. Zmęczeni rzadko się odzywają. Patrzą ponurym i groźnym wzrokiem na przedzierających się przez nich Teresę i Rafała. Niektórzy syczą jak żmije. Inni machają pięściami. Chcą ich uderzyć. Na szczęście Teresie udaje się uciec, a razem z nią Rafałowi. Odkąd trzyma ją za rękę czuje się dobrze. Jest bezpieczny. Przestaje obchodzić go, co będzie dalej.
Dalej są drzwi w małym przejściu między jednym wagonem, a drugim. Jedne czarne. Drugie białe. Jakby przechodzili tędy Dalebor i Dolebor i zostawili po sobie ślad ulubionego koloru. Konduktor Stefan wybiera czarne. Teresa się zatrzymuje na dłuższą chwilę. Po raz pierwszy się waha. Czy na pewno iść za konduktorem? Czy na pewno on wie wszystko? Z dali słychać krzyki zbliżających się dzieci. To drużyna Teresy i Rafała. Odkryli, że nie ma ich ukochanej pani Ilony. Razem z nią znikli Teresa i Rafał. Ktoś ich widział jak szli za złym panem konduktorem. Dzieci już wiedzą kogo obwinić za zniknięcie pani. Teresę i Rafała, dwoje najbardziej nieposłusznych dzieci. Gdyby nie oni, ich pani byłaby z nimi.
Chłopiec: Złapać ich, zabić.
Reszta dzieci: Złapać, zabić.
Ten chłopiec stał się ich wodzem. On im wyjaśnił sytuację. Uświadomił, kto jest winny. Tych dwoje paskudnych bachorów. Zawsze ponurych. Zawsze psujących nastrój. Dwoje zbrodniarzy.
Chłopiec: Oni zabili naszą panią. Teraz my ich zabijemy.
Reszta dzieci: Tak. Zabijemy.
Głosy są coraz bliżej. Rafał już ich słyszy. Trzęsie się ze strachu. Patrzy na Teresę. Ona zamiast uciekać, stoi.
Rafał: Uciekajmy. Oni zaraz nas dopadną.
Teresa: Nie przeszkadzaj. Myślę.
Rafał ( do siebie ): Ale o czym? O czym tak długo?
Teresa patrzy na białe drzwi. Trzeba przez nie przejść. Wie to już. Jednak coś ją odpycha. Co? Strach? Coś innego? Zmiana. To właśnie sprawia, że nie może podejść do drzwi. Nie jest w stanie ich dotknąć. Otworzyć. Przejść przez nie.
Teresa: Rafał musisz mi pomóc. Musisz otworzyć te drzwi.
Rafał ( bezradnie się rozgląda ): Jakie drzwi?
Teresa: Nie widzisz ich? Te białe.
Rafał: Nie ma tu żadnych drzwi.
Teresa ( do siebie ): A więc to magiczne drzwi jak w Harrym Potterze. Co zrobić, żeby on je otworzył?
Wreszcie wie.
Teresa: Poprowadzę cię do nich.
Rafał ( ze złością ): Lepiej uciekajmy. Oni nas dopadną. Zabiją.
Teresa: Tak będzie, jeśli mnie nie posłuchasz.
Rafał: Nie chcę.
Teresa próbuje go popchnąć, skierować w stronę drzwi. Jednak on jest od niej silniejszy. Nie może go ruszyć z miejsca jak upartego osła.
Teresa ( do siebie ): Muszę. On tego nie zrobi.
Podchodzi bliżej drzwi. Zaciska pięści. Zaciska szczękę. Zgrzyta zębami. Czuje wielki opór w sobie. Jak kamień. Prawie paraliż. Im bliżej, tym więcej wysiłku trzeba włożyć. Wreszcie po długich sekundach jest tuż przy klamce. Kładzie rękę na niej. Naciska całym ciałem. Dzieci są już prawie za jej plecami. Ich krzyki. Świst bata. Zgrzyt noża. Strzał z pistoletu. Tuż za uszami. Przerażony Rafał depcze jej po nogach. Teresa się spina. Zamyka oczy i przekracza próg zmiany. Zaraz za nią przyczepiony do niej dotykiem ręki idzie Rafał.
Już są po drugiej stronie. Otwierają zamknięte oczy. Cisza wokół. Gdzie się podziały dzieci? Przed nimi długi dobrze oświetlony korytarz. Światło prawie nie różni się od słonecznego. Ściany w różnych odcieniach niebieskiego. Za wielkimi oknami szybko przesuwa się krajobraz. Tylko po tym można stwierdzić, że to nadal pociąg i po przedziałach z drugiej strony szerokiego korytarza. Teresa i Rafał stoją z otwartymi ze zdziwienia ustami. Próbują nimi chłonąć każdy szczegół. Uszy wszystkie dźwięki, a ręce nieśmiało dotykają ścian.
Teresa ( zachwyconym głosem ): Czy to sen?
Rafał ( również zdziwiony ): Może my naprawdę nie żyjemy.
Teresa ( się śmieje ): I tak dobrze widzimy, słyszymy, czujemy. E, bzdura. Żyjemy na pewno.
Rafał: Przecież sama wcześniej mówiłaś.
Teresa: Wiem, co mówiłam. Teraz zmieniłam zdanie. Jest tu zbyt pięknie jak na życie po śmierci.
Rafał: Może jesteśmy w niebie.
Teresa: E, tam.
Drzwi jednego z przedziałów się otwierają. Wychodzi Rosława, elf o dużych zielonych oczach, takich samych włosach do pasa, bardzo długich uszach, szczupłej twarzy z wystającymi kośćmi policzkowymi, długich nogach. W dodatku cała w zielonym kolorze. Rafał patrzy na nią z zachwytem. Jest dziewczyną z jego marzeń. Dokładnie taką, jaka byłaby jego dziewczyna, jeśli kiedykolwiek polubiłby dziewczyny. Do tej pory raczej ich unikał. Był jak prawie każdy chłopiec w jego wieku. Rosława obudziła w nim mężczyznę, jakim się stanie.
Teresa: Przepraszam proszę pani.
Rosława ( patrzy na nią z zaciekawieniem ): Jesteś człowiekiem?
Teresa: Tak.
Rosława ( do Rafała ): Ty też?
Rafał: Tak.
Rosława: Nie bujacie?
Teresa: Dlaczego mielibyśmy bujać?
Rosława: Do tej pory tylko o was słyszałam w bajkach, które opowiadała mi mama na dobranoc. Nigdy nie widziałam człowieka. Czy naprawdę tu jesteście?
Rosława podchodzi bliżej. Dotyka Teresy. Potem Rafała, który z trudem trzyma się na nogach z wrażenia.
Rosława: Czuję was jak prawdziwych. Chyba, że to doskonała halucynacja. Początek mojej choroby. Jak opuszczałam planetę wszyscy byli na to chorzy, umierali.
Teresa: Prawdziwi jesteśmy!
Rosława ją denerwuje. Sama nie wie dlaczego. Być może wyczuwa w niej rywalkę do serca Rafała, ale przecież ona go nie kocha. Wcale jej się Rafał nie podoba, a jednak czuje niechęć do Rosławy.
Teresa ( zdenerwowana ): Proszę pani, czy pani wie, gdzie jesteśmy? Dokąd jedziemy?
Rosława: Jak to gdzie i dokąd? Wy nie wiecie?
Teresa: Nie.
Rosława: Jesteśmy w pociągu do Sensbezsensu. Wysiadamy niedługo.
Rafał ( bardzo zdziwiony ): Sensbezsens?
Rosława: Takie miasto. My tam jedziemy.
Teresa: Ale po co?
Rosława: Nie wiem. Nie pamiętam. W mieście na pewno się dowiemy.
Rafał: W mieście?
Rosława znów podchodzi do niego. Ociera się jak kot. W Teresie budzi się jeszcze większa złość. Ma ochotę uderzyć Rosławę.
Rosława ( widzi jej złość ): Przepraszam. My elfy zawsze się tak poznajemy.
Teresa: To czemu ze mną się nie poznajesz, tylko z nim?
Rosława ( śmieje się ): Bo jesteś rodzaju żeńskiego jak ja. I bez ocierania czuję cię doskonale.
Teresa ( do siebie ): Coś takiego.
Rafał: Co to za miasto?
Rosława: Nie wiem. Nie wyczuwam. Kiedy próbuję zbliżyć się myślą, coś mnie odrzuca.
Teresa ( nadal zła ): A inne rzeczy pani wyczuwa.
Rosława: Jestem Rosława. Mów mi po imieniu. Inne zawsze wyczuwam. W szkole mnie nauczyli, a was nie?
Teresa: Nie.
Rosława: No, tak. Zapomniałam, że jesteście ludźmi. Czego was uczą w szkole?
Rafał: Matematyki, polskiego, angielskiego, fizyki, chemii ….
Rosława ( łapie się za uszy ): Dość. Ciężkie energie czuję.
Teresa: W czym?
Rosława: W tych słowach.
Teresa: Dlaczego?
Rosława: Przypomniałam sobie kolejny kawałek życia. Stoję i patrzę jak wybucha wielki smok. Elfy padają jeden po drugim. Tylko ja jakoś stoję nadal. Nasze budynki łamią się. Znikają. Znika przestrzeń. Elfy krzyczą. Nie, nie, dalej nie mogę. Wszystko zginęło.
Rosława kuli się. Jakby czuła ból i chciała natychmiast zniknąć. W Teresie budzi się radość. Myśli sobie – ma za swoje. Rafał kuca obok Rosławy obejmuję ją. Radość Teresy natychmiast znika. Rafał podnosi Rosławę. Teraz ona przytula się do niego.
Rosława: Dziękuję. Uratowałeś mnie.
Całuje w policzek Rafała. Teresa się odwraca. Żałuje, że wzięła ze sobą Rafała. Trzeba go było zostawić. Lepiej, żeby dzieci go zabiły. Ma ochotę kopnąć jedno i drugie, gdy nagle odzywa się metaliczny głos.
Głos: Zbliżamy się do stacji Sensbezsens. Podróżnym przypominamy o zabraniu bagaży. Życzymy miłej dalszej podróży.
Teresa, Rafał i Rosława patrzą na powoli zwalniający krajobraz za oknem. Widać już różnokolorowe domy. Tu i tam na polach pasą się krowy. Zieleń miesza się ze śniegiem jakby oboje nie mogli się zdecydować, czy ma być wiosna, zima czy lato. Wzgórza. W dolinach ulice, ludzie i inne istoty. Dalej morze. Wieżowce. Kamienice. Małe stare wiejskie chałupy. Drzewa pełne owoców. Drzewa nagie pokryte śniegiem. Zwyczajny groch z kapustą.
Rosława: To dojechaliśmy. Wiecie już, gdzie będziecie mieszkać?
Teresa ( ostrym głosem ): Nie.
Rosława ( patrzy na Rafała ): Szkoda.
Rafał ( wzdycha ): Szkoda.
Teresa ( do Rafała ): Idziesz ze mną?
Rosława: Z nią idziesz?
Rafał ( nawet się nie zastanawia ): Mogę z tobą?
Rosława ( bardzo zadowolona ): Tak.
Pociąg staje. Wysiadają. Teresa naburmuszona sama. Rafał z Rosławą razem. Znów się przytulają. Trzymają za ręce. Za nimi inni : istoty takie jak Rosława, jak kosmici, jak postacie z bajek, zwierzęta zwykłe i mówiące we wszystkich językach, wreszcie ludzie.
Zaczęłaś Aniu nową powieść. Wciąga. Ciekawe gdzie zawędrują bohaterowie 🙂
Przeniosłam się do innego świata wczuwając się w każdy z dialogów. Lubie to uczucie!
Cieszę się, że zauważyłaś podobieństwo.
Jakiś czas temu zainteresowałam się scenariuszami, ale do ich pełnej znajomości jeszcze mi daleko i stąd dialogi nie scenariusze.
Ciekawe, choć nie przywykłam do historii pisanych w stylu scenariusza. Czekam na kolejną.
Miałam Ci powiedzieć, ten dialog juz wiem z czym mi sie kojarzy! "Dr Sen" Stevena Kinga.
Boję się historii z udziałem dzieci, zawsze mnie przerażały. Ta jest dodatkowo smutna ale pasuje do klimatu jaki stworzyłaś. Będę czekać co dalej 🙂
Smutne, ale intrygujące.
Ale miałaś wenę! Fajny klimat, pozdrawiam.
czekam na następną część!
smutne to 🙁
W takim razie czekamy na kontynuację 😀