Za górami, za lasami, za granicą życia i śmierci istnieje miejsce zwane Sensbezsensem. Mistycy, którzy tu trafili, mówią, że przypomina niekończącą się robótkę na drutach albo tort wielowarstwowy. W każdej warstwie kryją się światy. Są też dziury i supełki. Dziur nie da się wypełnić, a supełków rozwiązać. Te ostatnie mieszczą w sobie światy jednej chwili, wiele wariantów jakiegoś zdarzenia, ludzi, istot. Czy da się wyjść z supełka? Czy ktoś już próbował opuścić supełek?
Zanim
Zanim przejdziemy do treści, Narrator zauważa, że to już było. Tak, było. Na tym polega istota supełka. Wydarzenia biegną w nim jak fale, z pozoru takie same, lecz inne. Niby ci sami bohaterowie, te same chwile, te same decyzje, a jednak gdy spojrzysz z bliska, różnią się szczegółami.
Miejsce, czas, bohaterowie
Miejsce: Świat po śmierci.
Czas: Nieokreślony.
Bohaterowie: Teresa – dwunastoletnia uczennica szkoły uniwersalnej w Sensbezsensie, Rafał – również uczeń tej samej szkoły i w tym samym wieku, Rosława – elf, wiek nieznany; Andrzej Violet – wzorowy uczeń 12 lat; Ilona – dawniej szefowa sekty Pozytywni, obecnie nikt ważny; Marysia – myślicielka, chora, znaczy się zdiagnozowana.
Dialog 1
Miejsce: Szkoła uniwersalna w Sensbezsensie. Długi korytarz częściowo oświetlony światłem jarzeniówek, częściowo tonący w mroku. Nigdzie nie widać okien. W powietrzu wisi atmosfera smutku, nudy, złości czyli przeciętnego dnia szkolnego.
Rafał ( zły ): Przez ciebie tu trafiłem. Chciałem pójść z Rosławą, ale ty się musiałaś wtrącić i powiedzieć, że jesteśmy z tej samej drużyny. I po co? Tak ci brakowało towarzystwa?
Teresa ( również zła ): A kto cię uratował przed dzieciakami w pociągu? Już nie pamiętasz jak biegły za nami i chciały cię zabić?
Rafał: Pamiętam, że ciebie też i to ty popchnęłaś mnie przez drzwi do innego wagonu.
Teresa: I teraz żałuję. Trzeba cię było zostawić. Niech by cię zabili zwolennicy Ilony. Nie musiałabym teraz słuchać twojego marudzenia.
Do kłócących podchodzi wzorowy uczeń Andrzej Violet.
Andrzej: O co się tak kłócicie? Jeśli o ostatnie zadanie, to mnie wyszło…
Teresa: Mnie guzik obchodzi, co ci wyszło.
Andrzej ( krzywi się ): No wiesz. Mogłabyś okazać więcej szacunku.
Rafał: Ciekawe do czego, do ciebie, czy do zadania?
Andrzej: Powiem panu Baryłce, że się ze mnie nabijacie.
Rafał: Idź mów. Droga wolna.
Jednak Andrzej nie odchodzi. Prawda jest taka, że coś ciągnie go jak magnes do dwóch dziwaków szkolnych, łobuzów, ostatnich, najgorszych uczniów. Ciągle pyta sam siebie, dlaczego właśnie oni tak bardzo go interesują, dlaczego zamiast siedzieć przy podręczniku, kręci się koło nich, takich, jak ich określił pan Baryłka pasożytów miasta, w zasadzie całego kraju.
Tak więc Andrzej Violet nadal trwa na swoim przymusowym posterunku niedaleko Rafała i Teresy. Ubrany w granatowy, czysty mundurek szkolny w przeciwieństwie do Rafała i Teresy, którzy nadal noszą pomarańczowe stroje ze swojej dawnej sekty Pozytywni. Dawnej, bo sekta już nie istnieje. Ilona jej szefowa żyje w innej rzeczywistości, a jej podopieczni w jeszcze innej. Tylko Rafał i Teresa trafili do szkoły.
Teresa: Chodźmy dalej. Lizus nas podsłuchuje.
Rafał: Tu nie ma gdzie iść.
Teresa ( pokazuje ręką mroczną część korytarza ): Może tam
Rafał ( boi się ): Nie wiemy co tam się kryje.
Teresa ( już idzie we wskazanym kierunku ): To się dowiemy.
Andrzej waha się, iść za nimi, czy nie iść. Zaraz przecież zadzwoni dzwonek i zacznie się lekcja geometrii kolorów. Nie można jej opuścić. Poza tym nie wolno zwiedzać mrocznej części korytarza. Tyle, że poznanie nieznanego smakuje jak dobra czekolada. Dlatego w końcu Andrzej idzie za Teresą i Rafałem.
Dialog 2
Miejsce: Szpital psychiatryczny imienia Zenona Mądrego w Przestrzeni Obok. Sala pomalowana na biało-zielono. Czteroosobowa. Na łóżku przy oknie leży Ilona, dawna szefowa sekty Pozytywni. Z szefostwa pozostał jej jedynie pomarańczowy kolor szlafroka i piżamy. Powinien działać na nią pozytywnie, ale nie działa. Na łóżkach obok inne pacjentki. Mimo nocnej pory wszystkie objadają się słodyczami. Tylko Marysia siedzi i zagaduje Ilonę.
Marysia: Dlaczego tu jesteś? Bo ja z powodu próby samobójczej. Moja lekarka Dagmara mówi, że mam depresję maniakalną i schizofrenię. Moim zdaniem inaczej widzę rzeczywistość i przez to nie pasuję ludziom. Chcę dużo powiedzieć, ale nikt nie chce słuchać. Rozumiesz?
Ilona ( nie rozumie ): Aha. Śpijmy już.
Marysia: Ten świat należy do wieloświata. Można go porównać do plastra miodu. Ludzie myślą, że poza nim już nic ich nie czeka, a to nie prawda. Piszę o tym w swoim dzienniku: O sensie świata. Chcesz, dam ci przeczytać?
Ilona (ziewa ): Nie, dziękuję.
Marysia ( mówi dalej jakby nie słyszała ): Śniło mi się kiedyś miasto Sensbezsens. Wiedziałam, że istnieje po drugiej stronie życia. Do miasta zbliżał się pociąg, a w nim dzieci.
Ilona ( w jednej chwili oprzytomniała ): Coś mi się przypomina.
Marysia: Mnie też się coś przypomniało jak się obudziłam. Dziwne wspomnienie, że należałam do drużyny Pozytywni. Naprawdę nigdy nigdzie do niczego nie należałam, bo moim zdaniem trzeba płynąć środkiem rzeki życia, nie przy lewym lub prawym brzegu.
Ilona: Należałam do tej grupy.
Marysia: Skąd wiesz?
Ilona: Nie wiem. Muszę się stąd wydostać.
Marysia: Wszyscy muszą. Tyle, że siedzimy w zakładzie zamkniętym. Nie da się stąd uciec.
Ilona: Próbowałaś?
Marysia: Po co? Prędzej czy później mnie wypuszczą. Wystarczy, że zacznę gadać to, co chcą słyszeć. Naprawdę dobra taktyka.
Ilona: Pamiętam, jechałam do Sensbezsensu. Nie dotarłam, bo konduktor mnie wyrzucił, a potem…. Nie wiem. Jakaś mgła mi zasłania.
Marysia: Cicho, słyszę kroki naszego stróża.
Do sali wchodzi dyżurująca pielęgniarka.
Pielęgniarka: Co wy tu wyprawiacie po nocy? Spać, bo jak nie, wszystkim dam po zastrzyku.
Pacjentki chowają się pod kołdrami. Nastaje wymuszona, niecierpliwa cisza. Chore lub raczej uznane za chore czekają na wyjście pielęgniarki, by wrócić do rozmów i słodyczy.
Dialog 3
Miejsce: Mroczna część korytarza w szkole uniwersalnej w Sensbezsensie.
Powoli Rafał i Teresa pogrążają się w coraz bardziej gęstej ciemności, a Andrzej razem z nimi. Brak światła sprawia, że Andrzej podobnie jak wszystko wokół staje się niewidzialny. W dodatku czuje, że traci kształt. Już nie wie, gdzie kończy się jego ciało, a gdzie zaczyna się reszta. Rafał i Teresa też to odczuwają.
Rafał: Nie powinniśmy wchodzić tutaj.
Teresa ( nadal odważna ): Dlaczego?
Rafał: Bo nie mamy latarek.
Teresa: I co z tego?
Rafał: Jak co? Nie widzimy drogi? Nie wiemy gdzie idziemy?
Teresa: Nawet widząc drogę, nie wiemy, gdzie idziemy.
Rafał ( myśli ): Zachciało się jej mądrości.
Andrzej ( myśli ): Po co ja za nimi idę. Powinienem wrócić, ale jak w tej ciemności.
Słychać kroki. Ktoś się zbliża. Z tyłu? Z przodu? Z boku? A może wielkie coś? Smok? Wampir? Zombie? Serca brzmią równie głośno jak kroki.
Rosława: Hej, jest tu kto?
Rafał: Kto pyta?
Rosława: Ja, elf Rosława.
Rafał oddycha z ulgą. Teresa zaciska pięści. Andrzej stoi jak słup soli.
Rafał: Rosławo to my: Rafał i Teresa. Pamiętasz nas? Jechaliśmy razem pociągiem.
Rosława: Pamiętam. Co tu robicie?
Teresa: A ty co?
Rosława: Badam korytarz szkolny.
Rafał ( zdziwiony ): Też się uczysz?
Rosława: Raczej oduczam. Już nie potrafię świecić oczami w ciemności, latać i przenikać ściany.
Teresa ( myśli ): No i dobrze.
Andrzej ( myśli ): Kim ona jest?
Rafał: Więc nas nie znajdziesz po węchu?
Rosława ( śmieje się ): Znajdę po intuicji.
Rosława dociera do Rafała. Obejmuje go. Przytula. Teresa zgrzyta zębami, czując bardziej niż widząc, co się dzieje. Andrzej podchodzi bliżej i też się przytula do Rosławy.
Rosława ( cieszy się ): Dwóch was. Miło mi, miło.
Teresa ( ze złością ): Troje.
Rosława ( z niechęcią ): Znów ty.
Teresa: Uciekamy. Przeszkadzasz nam.
Rosława: Uciekacie? Ja też, ale ze szkoły nie da się uciec. Ona jest wszędzie jak wasz bóg.
Teresa: Uważaj, obrażasz moje uczucia religijne.
Rafał: Naprawdę? Niemożliwe. Razem znajdziemy wyjście.
Andrzej: Ale po co? Mnie się szkoła podoba.
Dialog 4
Miejsce: Nadal ten sam szpital w Przestrzeni Obok.
Środek nocy. Pacjentki dawno już śpią z wyjątkiem Marysi, która szarpie rękaw pomarańczowej piżamy Ilony.
Marysia: Obudź się. Uciekamy.
Ilona ( budzi się ): Co? Jak? Gdzie?
Marysia ( kładzie jej palec na ustach ) Cicho. Mam klucz. Wychodzimy.
Ilona: Jak to? Skąd?
Marysia: Później ci powiem. Idziemy zanim nasz stróż się obudzi.
P. S. Co dalej? Czy bohaterom uda się uciec z paskudnej szkoły? Pytania zadaje dawna ja. Ja obecna napisze o tym za dwa tygodnie.
Część poprzednia: Ten, którego imienia nikt nie pamięta.
Inna wersja losów Teresy i Rafała: Szkoła w Sensbezsensie
Autorem obrazu w tle jest Marcin Sacha.
Aniu, słuchałam Twojej rozmowy z Olgą z największym zaciekawieniem. Spędziłam z Wami niezwykle przyjemne chwile, popijając gorącą kawę i robiąc przestrzeń dla nas. Jesteś niesamowita. Imponujesz mi pod wieloma względami, ale najbardziej swoją autentycznością i Prawdą, która jest Ci wiernym towarzyszem na tej ziemskiej drodze. Czemu jednak własnie tu o tym wspominam? Powiedziałaś o barku komentarzy, o tym, że nie wiesz czy w ogóle ktokolwiek czyta Twoje teksty. zadumałam się. Ja, która niejednokrotnie zwracałam uwagę, że pod moimi tekstami tak mało jest reakcji, tak mało komentarzy, tak mało wrażeń czytelników, o ile w ogóle tacy są… ja, ta sama ja, nie napiszę choćby słowa. Dlaczego? Czytam mail od Ciebie, który pojawia się na mojej poczcie jak jasny promyczek. Uśmiecham się, gdy go widzę. Czytam. Zachwycam się. Mam tyle myśli, tak wiele wrażeń, tak wiele słów. Tyle chciałabym Ci powiedzieć i… gdy przychodzi co do czego słowa, których przed chwilą było krocie, rozpierzchają się a każde z nich wycofuje się uznając, że nie jest w stanie oddać głębi odczuć, jakie mnie wypełniają. Klikam w link. Przechodzę na bloga. Czytam. Czytam raz, wracam, czytam drugi raz, zachwycam się. Zachwycam się pomysłem, zachwycam się słowami, zachwycam się bohaterami i ich przygodami. Zachwycam się… Czytaj więcej »
A to ja umiem robić taki sweter na drutach, bo zawsze mi jakieś oczka uciekną :)) Dobrze mi się czytało, a to chyba dobrze :))
Popieram powyższą wypowiedź – powinnaś brać się za scenariusze;)
o, ja bym bardzo chciała zobaczyć, najchętniej film na podstawie twojego scenariusza 🙂
Ach te supełki.Jak długo mam czekać?Niecierpliwiec jestem.Nie (cierpliwiec)