Czy istnieje życie po śmierci? Jak donoszą wysłannicy z Sensbezsensu, tak. Po drugiej stronie życia toczy się kolejne życie. Mieszkańcy Sensbezsensu nieświadomi swojej śmierci uczą się, pracują, śpią, marzą. Czym różni się tutejsza szkoła od szkoły na Ziemi? Czym różni się życie? Czy widać jakieś różnice, czy nic nie widać?
Zanim
Zanim w Sensbezsensie pojawiła się szkoła, dwunastoletni Rafał i jego rówieśniczka Teresa stali na dworcu. Patrzyli jak ludzie i inne istoty wychodzą do miasta prowadzeni przez swoich bliskich, którzy na nich czekali, witali, cieszyli się z ich przyjazdu. Niestety ani na Teresę ani na Rafała nikt nie czekał. Tylko na Rosławę. Otóż to, Rosława szybko odeszła z innymi elfami, całkiem zapominając, że przecież obiecała Rafałowi swoje towarzystwo, że mieli tu razem mieszkać.
– Jak myślisz, dlaczego nikt po nas nie wyszedł? – wciąż powtarzała Teresa jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę.
Rafał wzruszył ramionami. Nie chciało mu się gadać. Wciąż myślał o Rosławie, o tym jak łatwo o nim zapomniała. Poza tym kto miałby wyjść po niego na ten dziwny, pozbawiony zegarów dworzec? I po co tu właściwie przyjechał? Czy dałoby się wrócić do domu?
– I gdzie my teraz pójdziemy? – jęczała Teresa.
– Idź sobie, gdzie chcesz.
– O, nie. Oboje pójdziecie ze mną! Obok jak spod ziemi wyrósł konduktor z pociągu. Ten sam, który wyrzucił nauczycielkę Teresy i Rafała. Nauczycielkę i szefową sekty Pozytywni. Czy teraz ich wyrzuci, ale gdzie i jak? Przecież stali na dworcu, nie w pociągu.
– O co panu chodzi? -oburzyła się Teresa. – Przecież nie robimy nic złego.
– To się jeszcze okaże. Konduktor chwycił dziewczynkę za kołnierz płaszcza, a chłopca za rękaw kurtki. Chwycił i pociągnął w stronę małej dworcowej budki. Czy właśnie tu urzędował i tu ich zamknie? Ale za co, dlaczego?
– Pomocy – krzyczała Teresa.
– Niech pan nas puści – błagał Rafał.
Nic. Jakby Stefan nie był człowiekiem, lecz androidem, bezduszną maszyną, której kazano zamknąć dzieci w areszcie.
Areszt
Znaleźli się w małej dworcowej budce, która wcale nie była mała. Z zewnątrz wydała się mała, bo w środku przypominała wielki labirynt sal, korytarzy, schodów. Gdy tylko przekroczyli próg tego dziwnego miejsca, konduktor puścił ich i gdzieś sobie poszedł jakby nagle przestał go interesować dalszy los dzieci. Teraz i oni mogli sobie pójść w dowolnym kierunku. Tyle, że wybór był ograniczony. Mogli iść jedynie w stronę jakieś znajdującej się tu sali, korytarza, schodów i wind. Te ostatnie zauważyła Teresa i od razu stanęła przed jedną z nich.
– Tu pisze raj – pokazała Rafałowi napis na windzie.
– I co z tego? – burknął chłopiec.
– Jakieś piękne miejsce na pewno. Chodź, warto spróbować.
Zgodził się, bo nie chciał zostać sam w tym wielkim obcym gmachu.
Szkoła
Narrator zauważa, że nieco odbiegł od tematu albo temat odbiegł od niego. Teraz czas wrócić i rozejrzeć się za szkołą. Jest. Powoli się wyłania jak mała roślina z głębi ziemi. Rafał i Teresa zbliżają się do niej. Jak zwykle nieświadomi tego, co ich czeka. Winda ze zgrzytem zatrzymuje się na piętrze, które ktoś nazwał rajem, a które niestety niczym się nie różni od miejsca, z jakiego Rafał i Teresa wyruszyli. Jeszcze jeden korytarz z dużą ilością drzwi, schodów i … Tak, to tutaj rośnie szkoła. Gdy urośnie, zgarnie wszystkie pozbawione opiekunów dzieci. Zajmie się nimi. Nauczy porządku, zasad panujących w Sensbezsensie, naładuje ich głowy potrzebną i zbędną wiedzą czyli sensem i bezsensem.
Mgła
Pojawia się na końcu korytarza, którym idą Rafał i Teresa po wyjściu z windy.
– I to ma być raj? – burczy pod nosem Rafał.
– Zobacz, jaka piękna mgła – zachwyca się Teresa.
– Piękna, akurat. Rafał chciałby wrócić do windy, zjechać na dół, wyjść z tego dziwnego budynku, ale brakuje mu odwagi, żeby porzucić Teresę. Wchodzi za nią w mgłę. Mgła wchodzi w Teresę i Rafała i wymazuje im pamięć. Znów stają się dziećmi, które po raz pierwszy idą do szkoły.
Szkoła
Teresa siada w pierwszej ławce, Rafał w ostatniej. Nauczycielka uśmiecha się do nich i daje im gładką kartkę papieru. Innym dzieciom też daje. Wszyscy muszą narysować odpowiedź na pytanie, kim chcesz być. Pochylone nad kartkami dzieci pracowicie wykonują zadaną im pracę. Tylko Rafał spogląda przez okno.
– Dlaczego nic nie rysujesz? – pyta pani.
– Bo nikim nie chcę być – odpowiada zgodnie z prawdą Rafał.
– Jak to nikim? Nauczycielka już się nie uśmiecha. Rafał zauważa, że dzięki temu staje się jakby bardziej prawdziwa. Z uśmiechem wydawała się sztuczna.
– Zwyczajnie nikim.
– Każdy kimś jest i każdy kimś musi być.
– Ja nie muszę.
– W takim razie pójdziesz do dyrektora.
– Dobrze, pójdę. Rafał z ulgą pakuje swój plecak i wychodzi z klasy. Ma nadzieję, że uda mu się wyjść ze szkoły, bo oczywiście do dyrektora nie ma zamiaru iść. Jednak zaraz za rogiem trafia na woźnego, który z wyglądu bardzo przypomina konduktora Stefana.
Woźny
– A ty dokąd się wybierasz? Woźny rzuca na Rafała groźne spojrzenie.
– Do toalety.
– Masz bilet?
– Bilet?!
– Co myślałeś, że tak bez biletu cię wpuszczę?
Rafał przez chwilę nie wie, co powiedzieć. Woźny ma chyba coś z głową i co z takim zrobić? Rafał nie zna żadnego skutecznego sposobu na wariata. Im dłużej milczy, tym bardziej złości woźnego.
– Jazda do klasy, ale już.
– Pani mi kazała iść do dyrektora.
– No trzeba było tak od razu mówić. Wydaje się, że woźny się uspakaja.
– Chodź ze mną.
Czarna dziura
Tymczasem Teresa kończy swój rysunek. Narysowała siebie jako astronautkę dzielnie pokonującą bezmiar wszechświata. Z dumą pokazuje kartkę swojej pani, ale praca nie wzbudza w nauczycielce zachwytu, wręcz przeciwnie.
– Co to ma być? – krzyczy.
– Ja jako astronautka.
– Tak?! Pójdziesz ze mną do dyrektora.
– Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? Nauczycielka nie odpowiada. Ciągnie Teresę tak jak wcześniej konduktor Stefan Rafała. Ciągnie w nieznanym kierunku.
W tej samej chwili Rafał i woźny docierają do dziury w podłodze. Czarnej dziury.
– Co to? – pyta Rafał.
– Gabinet pana dyrektora – śmieje się woźny, po czym wpycha Rafała do dziury, a ten jak Alicja z pewnej opowieści, spada i spada. Narrator wie, że ten sam los spotka Teresę i szybko się oddala.
P. S. Narrator zawsze się oddala, gdy robi się gorąco. Kiedyś na pewno wróci, ale czy do tej opowieści? Chcielibyście poznać ciąg dalszy, czy raczej wolicie coś nowego?
Autorem obrazu w tle jest Sam Szafran.
Ciekawe gdzie zawędrują w tej Krainie Twoi bohaterowie. Trochę szkoda, że za kurtyną z napisem „Raj” trafiają prosto do szkoły i na dodatek fundowany im jest stres i strach w postaci pani Dyrektor. Kurcze, zdecydowanie jestem ciekawa tego Raju. Ostatnio dowiedziałam się ciekawej rzeczy, ponoć człowiek musi doświadczać stresu, bo nie będzie się prawidłowo rozwijał i nie będzie „zdrowy” psychicznie :)). Podoba mi się jak budujesz nastrój w swoich opowiadaniach Aniu. Serdeczności i wiosny na długie zimowe wieczory 🙂
Całkiem niedawno czytałam historie o tym, jak to dziecięcy psychologowie potrafią stawiać beznadziejne i zupełnie bezsensowne diagnozy. I właśnie całkowicie przypominają Twoich nauczycieli. Nie wiem, czy to wina kiepskich specjalistów, czy takie okropne czasy nastały, że każdego koniecznie trzeba zaszufladkować, a diagnoza musi być, nawet jak jest zupełnie nietrafna, a czasem nawet kompletnie głupia. A opowiadanie mi się podoba 🙂