Za górami, za lasami, za granicą życia i śmierci w Sensbezsensie życie wampira Filipa toczy się dalej. Dokąd, gdzie i po co?
Miejsce, czas, bohaterowie
Miejsce: Sensbezsens.
Czas: Nieokreślony.
Bohaterowie: Filip – obecnie wampir, kiedyś mężczyzna koło 40; Wiktor – wampir, Izydor – duch guzika, Antoni – ślepiec, sprzedawca luster.
Dialog 1
Miejsce: Więzienie Filipa czyli wnętrze magicznego guzika.
Filip śpi na żółto-pomarańczowej kanapie z dużą ilością poduszek jaskrawo zielonych i kocem również zielonym, chociaż już nie tak rzucającym się w oczy. Widać jak pod powiekami szybko poruszają się oczy Filipa. Filip śni jeden z wielu snów, które swoim więźniom opowiada duch guzika Izydor.
W sennej rzeczywistości Filip stoi na rynku pełnym różnych straganów, zapachów, smaków, przedmiotów, ludzi i innych istot. Nagle dostrzega pustą, mroczną przestrzeń. Czuje mocne bicie serca. Powietrze wokół gęstnieje. Coś złego się wydarzy, a jednak Filip musi przekroczyć granicę światła. Musi wejść do środka. Coś chce, żeby wszedł. Coś pcha go do przodu. Przechodzi linię mroku i znajduje się w dużej piwnicy. Wokół półki drewniane z książkami i lustrami. Wnętrze oświetlone nagą żarówką z sufitu. W jednym z luster Filip dostrzega odbicie stojącego za nim mężczyzny. Rzadkie rude włosy spływają mu do ramion. Na łysym czubku głowy podobnie jak na twarzy wiele piegów. Pomarszczona szyja i twarz. Nieznajomy kojarzy się Filipowi z jaszczurką. W prawej ręce trzyma białą laskę. Oczy zasłaniają mu duże czarne okulary. Filip domyśla się, że to ślepiec.
Antoni: Witaj Filipie.
Filip ( zdziwiony i przestraszony ): Pan mnie zna?
Antoni: Znam wszystkich, którzy tu przychodzą. Lustra mi zawsze o nich opowiadają.
Filip: Opowiadają?
Antoni: Musisz wiedzieć, że nie są zwyczajne. Wiele z nich pozwala przejść do innych światów. Niektóre pokazują prawdę. Inne kłamią. Mówią coś prawie cały czas. Trzeba tylko umieć słuchać.
Antoni przechodzi przed swoimi lustrami. Zatrzymuje się przy dużym stojącym pod wiszącym na ścianie okrągłym zegarem w drewnianej oprawie. Wskazówki zegara pokazują godzinę piątą. Filip nie wie jednak czy jest to piąta rano czy po południu.
Antoni ( pokazuje lustro pod zegarem ): Spójrz.
W lustrze pojawia się jajo mądrości, dom Bogny i czasem Pana Losu. Stoi na polu pełnym fioletowych kwiatów. W środku na piętrze siedzą oni: Pan Losu i Bogna. Filip nie wie, kim są, ale czuje, że są ważni.
Antoni ( uśmiecha się ): Nie mylisz się. Oni są ważni.
Filip ( z przerażeniem ): Kim oni są, a pan, kim pan jest?
Antoni: Wybacz, jeszcze się nie przedstawiłem. Mam na imię Antoni i jak widzisz jestem ślepcem, a te lustra są moimi dziećmi. Tworzę je i sprzedaję takim jak ty.
Filip: A oni i to miejsce?
Antoni: Jajo mądrości. Dom Bogny i Pana Losu. Szukasz go, prawda? Lustro cię do niego zaprowadzi.
Filip: Skąd pan wie?
Antoni: Inaczej byś tu nie przyszedł. Poza tym potrafisz widzieć.
Filip: Widzieć?
Antoni: Tak. Gdybyś tylko patrzył, nie dotarłbyś tutaj. Chcesz, sprzedam ci to lustro.
Filip: Nie wiem, czy mnie stać.
Antoni: Na pewno. Masz coś, czego potrzebuję.
Filip: Co?
Ślepiec otwiera usta. Już ma odpowiedzieć, gdy na ścianie zaczynają skakać cienie chudych istot.
Antoni ( krzyczy ): Oni tu są.
Filip: Jacy oni?
Antoni ucieka schodami na górę. Filip podchodzi do lustra. Próbuje je chwycić, zabrać i odejść. Dotyk zimnego szkła sprawia, że się budzi. Zeskakuje z kanapy. Rzuca się do drzwi. Szarpie za klamkę. Biegnie do okna.
Filip ( krzyczy ): Chcę stąd wyjść. Niech mnie ktoś wypuści.
Izydor: Uspokój się. Twój czas nie nadszedł.
Filip: Dłużej tutaj nie wytrzymam. Wypuść mnie.
Izydor: Wytrzymasz. Wypuszczę cię, jak przyjdzie mój następny gość.
Filip: Gość? Jestem więźniem, nie gościem.
Izydor: Jak zwał tak zwał. I tak musisz czekać na swój czas.
Dialog 2
Miejsce: Las w okolicy Zielonej Pustyni.
Pod czarnym namiotem na czarnym materacu śpi wampir Wiktor. Namiot ukradł turyście, którego spotkał po drodze z hotelu Wieczna radość. Pożywił się jego krwią, a potem zabrał namiot. Teraz śni. W jego śnie podobnie jak we śnie Filipa pulsują kolory i hałas rynku. Obok jedno pozbawione ludzi i straganów miejsce. Nogi Wiktora same kierują się ku mrocznej pustce. Wiktor lubi ciemność. Nie boi się jej.
Przekracza próg nieznanej przestrzeni i tak jak Filip wcześniej, a może później, czas tu płata różne figle, znajduje się w piwnicy ślepca Antoniego. Zza rogu wychodzi rudy ślepiec.
Antoni: W dzielnicy ślepców nie sprzedaje się luster.
Wiktor ( wzdryga się ): Co takiego?
Antoni: Przyszedłeś tutaj z dzielnicy ślepców, ale ślepcem nie jesteś. Ja też nie, choć pozory mylą, prawda?
Antoni uderza laską nogę wampira. Wiktor w odpowiedzi szczerzy kły.
Wiktor: Wiesz, kim jestem?
Antoni ( śmieje się ): Głupim wampirem.
Wiktor ( syczy ze złości ): Uważaj starcze.
Antoni: Jak mnie zabijesz, nie pokażę ci tego lustra i nie sprzedam, a chciałbyś je mieć.
Wiktor ( nadal zły ) Chciałbym?
Antoni wskazuje laską lustro. W lustrze Wiktor widzi jajo mądrości i siedzących w nim: Pana Losu i Bognę. Po chwili obraz się zmienia. Pojawia się Filip śpiący na żółto-pomarańczowej kanapie.
Antoni: To jak kupisz moje lustro?
Wiktor: Ile chcesz?
Antoni ( cicho ): Zabijesz cienie.
Wiktor: Jakie cienie?
Antoni ( rozgląda się ): Nie mów tak głośno.
Wiktor: Bo co? Przyjdą i mnie zjedzą?
Antoni ( nadal szeptem ): Gorzej, pozbawią cię duszy.
Wiktor ( śmieje się ): Duszy, dobre sobie, przecież jestem wampirem, a wampiry nie mają duszy. Nie wiesz o tym głupku.
Antoni: Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Oni już idą. Usłyszeli cię i teraz zrobią z tobą porządek.
Antoni ucieka na górę. Wiktor zostaje sam.
Wiktor ( myśli ): Idiota, ale dobrze, że sobie poszedł. Zabiorę lustro i też sobie pójdę.
Jednak w tym momencie piwnica zaczyna się trząść. Z półek spadają lustra. Pękają. Tłuką się. Razem z nimi to najcenniejsze dla Wiktora. Odłamki szkła kaleczą ręce wampira. Na ścianach skaczą cienie. Ich szaleństwa burzą piwnicę.
Wiktor budzi się. Ze zdziwieniem odkrywa, że cudowne lustro jedynie mu się śniło. Tylko dlaczego z jego rąk płynie krew? Wiktor chciałby wrócić do sennej rzeczywistości. Zabrać choć kawałek magicznego szkła. Niestety bezskutecznie. Do namiotu wdziera się zimno nocy. Czas działania wampirów, nie spania. Chcąc, nie chcąc Wiktor wstaje. Zwija namiot. Idzie dalej.
Uwielbiam lustra i stare zegary 🙂 a w Twoich opowiadaniach jest mrok i moc i też to lubię 🙂