Wyobraź sobie, że jeden z bohaterów przeczytanej przez Ciebie książki, przeszedł do Twojego świata. Kim jest i jak to zrobił? Czy tak jak Alicja posłużył się lustrem, a może skorzystał z usług profesjonalnego czarodzieja? I co jeszcze się wydarzyło?
Klucznik.
Wyszedł tylko na chwilę do toalety. Klucz zabrał ze sobą, włożył do kieszeni, ale nie wiedział, bo niby skąd miał wiedzieć, że mysz wygryzała dziurę w spodniach, a może nie mysz, tylko mole. W każdym razie klucz wyleciał i poturlał się po podłodze wprost do rąk pewnej złośliwej czarownicy, która już od dawna myślała o tym, żeby dostać się do pilnowanego przez klucznika pokoju. Pilnował go, więc musiał być ważny, a był ważny, bo…. Nie tego się spodziewała. Zamiast złota, diamentów, materialnych skarbów, ściany oblepione dziurkami od kluczy. Czy ten, który trzymała w ręku otwierał wszystkie zamki? Czy dziurki pełniły rolę ozdób? Czy wśród nich znajdowała się jedna właściwa prowadząca ze świata fikcji do świata ludzkich realiów? Czarownica stanęła, nie wiedząc, co dalej robić i wtedy pojawił się …
Randall Flagg.
No, takiej okazji to on przegapić nie mógł. Wyjścia do świata, w którym żył King i jemu podobni. Wreszcie pójdzie do niego i powie mu co myśli o Mrocznej wieży, Bastionie i Oczach smoka. Ile można tkwić w ponurych, ciemnych światach? I dlaczego wciąż trzeba grać tego złego, na którego nikt nie chce spojrzeć, nikt z miłych, dobrych ludzi, takich do których chciałbyś się przytulić, zaprosić na kawę i pogadać od serca? Teraz on Randall pokaże Kingowi, gdzie raki zimują. Tyle, że świat, do którego trafił wcale mu się nie podoba. Ludzie latają w maskach na twarzy i jemu też każą taką maskę założyć. Nawet do sklepu nie chcą go wpuścić bez szmaty na twarzy. No, nie, świat stanął na głowie. Trzeba wrócić do siebie, ale jak? Klucz jest, lecz pokoju nie ma. Gdzieś zniknął. Nawet nie ma kogo zapytać, co się z nim stało. King, któremu Randall chciał dokopać, nagle stał się jedyną osobą, która może pomóc.
Nieoczekiwana wizyta.
Siedział sobie i myślał o nowej książce, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Na progu stał dziwny gość, który wyglądem kogoś mu przypominał. Kogo? Nie mógł sobie przypomnieć.
– Kurczę, w tym wieku już masz sklerozę?
– My się znamy?
W odpowiedzi Randall rzucił jedno ze swoich czarodziejskich spojrzeń i … Nie podziałało. Drzwi się zamknęły. W dodatku pisarz wezwał policję, która zabrała bohatera do aresztu.
I co dalej?
Ja-narrtor znów utknęłam nad klawiaturą. Dlaczego na boga czary Randalla w naszym świecie nie działają? Ktoś mi to może wytłumaczyć? Słychać dochodzący z szafy śmiech Losu.
– Hej, ty tam, pokaż się – krzyczę w stronę opasłego, brązowego mebla.
– Po co? Tu mi całkiem dobrze.
– Boisz się mnie czy co?
– Nie boję się. A jak chcesz mnie zobaczyć, przyjdź do mnie.
Co teraz? Wejść czy nie wejść do szafy? Zwycięża ciekawość i wchodzę. Za ubraniami siedzi po turecku Los. Wokół o dziwo mnóstwo przestrzeni i okno z widokiem na łąkę.
– O, rety, nie wiedziałam, że tu tak ładnie – zachwycam się i siadam obok Losu na czymś co przypomina pomarańczowe klepki podłogowe. Klepki?
– Czarodziej Oz się przeniósł – informuje mnie Los. Jakby klepki i reszta były dziełem Oza, a może są?
– Tak, trochę pomieszał. Ale co zrobić, w bajce mu się znudziło.
– Następny. I nie stracił swoich magicznych zdolności?
– Jakoś nie.
Myślę sobie, super, bo już wiem, kto pomoże Randallowi i popchnie akcję do przodu.
Czarodziej Oz.
Wyciągnął Randalla z więzienia. W zamian chciał, żeby pracował dla niego, bo przecież nic za darmo. Oz nie należy i nigdy nie należał do altruistów.
– Co właściwie mam robić? – zapytał Randall, po raz kolejny próbując swojego czarodziejskiego spojrzenia, niestety bezskutecznie.
– Tworzyć armię.
– Armię?
– Tak, podbijemy cały świat. Wszystko stanie się nasze, znaczy się moje. No, ruszaj się, do roboty!
– Tak jest, ale muszę przejść na drugą stronę po swoich ludzi.
Randall się kłania. Udaje dobrego służącego. W głowie świta mu pewien pomysł.
Ja-narrator.
W szafie nagle robi się ciasno. Znika okno i widoczna za nim zieleń.
– Co się dzieje?
Nikt nie odpowiada. Los też gdzieś sobie poszedł. Czy to sprawka pomysłu Randalla? Czy coś innego? Wiatr, który dotyka mnie zaraz po wyjściu z szafy, otwiera w mojej głowie nową szufladę. Już wiem, co się stało.
Strażnik.
I klucznik w jednej osobie. Gdy wreszcie wrócił z toalety, złapał się za głowę. Drzwi otwarte, dziurki od kluczy palą się czerwonym światłem. Ktoś tu był i ktoś przeszedł do świata realnego. Kto? Zaraz to ustali i sprowadzi zbiega lub zbiegów z powrotem. Po to pełni swoją funkcję, by wszędzie panował porządek. Jakiekolwiek naruszenie równowagi może doprowadzić do katastrofy, zagłady zarówno fikcji jak i rzeczywistości, snu i jawy. Strażnik ani przez chwilę się nie waha użyć swojej czarodziejskiej broni. Kreśli w powietrzu tajemnicze znaki, skacze na lewej nodze, pluje przez prawe ramię i na koniec puka w drewniany blat swojego biurka. Po chwili pojawiają się przed nim trzej intruzi: czarownica, Oz i Randall.
– Co wyście narobili? Za karę sprzątniecie toaletę i posiedzicie w pętli czasu.
– Co? Jak to? – wszyscy się oburzają. Toaletę mogą posprzątać, ale dlaczego mają jeszcze siedzieć w pętli czasu i raz za razem przeżywać swój najgorszy dzień bez żadnej możliwości zmiany?
Strażnik pozostaje nieugięty i wcale mu się nie dziwię, choć z drugiej strony trochę mi ich żal.
P. S. Ciekawa jestem czy Wam jest żal moich bohaterów. Czy w Waszym świecie pojawiliby się oni czy jacyś inni? Jakie są Wasze ulubione postacie literackie? I których postaci nie lubicie?
Kogo bym przywołała? Harrego Pottera i jego przyjaciół.To sa charakterystyczni bohaterowie, zapadają w pamięć.
To się namieszało w świecie żywym i świecie fantazji 🙂 Fajne 🙂