Córka Gracza.

Córka Gracza.

Gdzie mieszka? Co robi? Czy wie, kim jest jej ojciec? Co lubi? Czy naprawdę ma w sobie tyle sympatii do całego świata, ile widać na zdjęciu? Narrator przygląda się pytaniom i zastanawia, czy sprosta zadaniu i odnajdzie właściwe odpowiedzi.

Autor obrazu: Sandra Pelser.

Warcaby.

Zanim weszła do windy, widziała czarne ptaki kołujące po szarym niebie. Kruki? Gawrony? Jakieś inne? Czy to był znak, żeby nie przekraczała progu ruchomego pudła, żeby odwróciła się i uciekła, póki jeszcze nie jest za późno? Jeśli tak, nie posłuchała. Na brązowej wykładzinie czekały na nią warcaby. Drewniane, czarno-białe, takie, o jakich marzyła od dziecka i jakich nigdy nie dostała. Dlaczego?

– Nie dotykaj – mężczyzna w czarnym płaszczu złapał ją za rękę, gdy pochylała się nad grą. Skąd się tutaj wziął ten facet? Nie słyszała, żeby wszedł za nią. Wyrósł spod ziemi po to, żeby nie mogła dotknąć warcabów? Dlaczego nie mogła ich dotknąć? I ta jego twarz, która znów przypomniała czarne ptaki. Winda jakby w odpowiedzi na wszystkie pytania ruszyła w dół zamiast jechać na górę.

Melania-Olga.

Czy matka zapatrzyła się na coś czarnego, gdy dała jej na imię Melania? Ojciec czasem żartował, że na aptekarza z Afryki. W każdym razie imię się nie przyjęło. Stała się Olgą, nie Melanią. Ojcu Olga się podobała. Matka wolała Melanię, lecz w końcu zgodziła się na Olgę. Jej nie pasowało ani jedno, ani drugie. Melania wydawała się zbyt ciasna, Olga zbyt duża. Ciotka – siostra ojca, powiedziała, że rodzice dają dzieciom imiona na wyrost i to właściwe zwykle pojawia się później albo wcale się nie pojawia. Czy jednak można było wierzyć ciotce? Miała przecież swoje dziwne nastroje, wizje, często słyszała głosy. Schizofreniczka, tak o niej mówili. Jaka była naprawdę? Dobra, grała z Melanią-Olgą w warcaby, w szachy i w karty.

Sen.

To nie działo się naprawdę. Winda nie mogła jechać na dół, bo już znajdowała się na samym dole, na parterze dziesięciopiętrowego wieżowca. Tutaj na szóstym piętrze przyjmował dentysta, do którego zwykle chodziła. Szła po schodach. Unikała windy, a jednak dzisiaj wsiadła i proszę, co ją spotkało. Winda jechała w dół, zamiast do góry.

– Zabieram cię do bezpiecznego miejsca – oznajmił mężczyzna, który podobnie jak winda zachowywał się dziwnie. Czy był tajnym agentem z innego świata? Wzbudzał w niej lęk podobnie jak wcześniej czarne ptaki.

– Nie, chcę wrócić do domu – wydusiła z siebie.

– Nie ma takiej opcji Melanio.

– Nie jestem Melanią. Jestem Olga.

– Nieważne jakie nosisz imię, ale kto jest twoim ojcem.

– O, jezu, znowu ojciec – pomyślała.

Ojciec.

Lubiła go, gdy była małym dzieckiem. Może każde małe dziecko lubi swojego ojca. Potem jej sympatia stawała się coraz bardziej blada, aż wreszcie całkiem znikła. Oddychała z ulgą, gdy wyjeżdżał w jakieś swojej ważnej sprawie. Nie będzie się wtrącał, myślała sobie. Życie bez niego straci ciężar. Wszystko wokół zrobi się łatwe i proste. Matka nie podniesie głosu, częściej się uśmiechnie, rzadziej westchnie, czasem nawet zanuci jakąś piosenkę pod nosem. Jakby nie patrzeć same korzyści. Nawet ciotka przyjdzie do nich w odwiedziny. Zjedzą coś bardzo słodkiego, zakazanego przez ojca, a potem zagrają w cokolwiek albo ciotka im powróży z fusów po kawie.

– Uważaj na windy i pamiętaj zawsze możesz zamknąć oczy – szepnie do Melanii-Olgi pewnego wieczoru.

Oczy.

Wystarczy zamknąć oczy, przypomina sobie słowa ciotki. Czy to naprawdę takie proste? Czy winda się zatrzyma? Czy zniknie mężczyzna w czarnym płaszczu? Czy będzie mogła wrócić do domu?

– Nie kombinuj – mężczyzna wydaje się czytać jej myśli. Rób co, ci mówię dla własnego dobra. Brzmi jak groźba. Nie ufa mu. Nie może ufać.

Melania-Olga zamyka oczy i nagle w windzie gaśnie światło.

– Coś ty zrobiła idiotko.

Jeszcze nie wie. Za chwilę, gdy otworzy oczy, zobaczy. Na szczęście winda się zatrzymała.

Ciemny ekran.

Ciemność nastąpiła również po stronie Narratora. Opowiadający rzuca bluzgami, których autorka zabrania mu powtarzać. Złości się, bo czuje, że córka gracza się wymyka, ucieka w znaną tylko sobie przestrzeń. Mężczyzna w płaszczu już jej nie dogoni. Narrator też jej nie złapie.

P. S. Koniec wymuszony ciemnością złości również autorkę. Nie tak to miało wyglądać. Tyle pytań i żadnej odpowiedzi. Czy Narrator wróci kiedyś do tej opowieści? Czy zdoła zebrać informacje o córce Gracza? Chcecie, interesuje Was ta postać?

Autorem obrazu w tle jest Sandra Pelser.

0 0 votes
Ocena
Subscribe
Powiadom o
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments
29 października 2021 18:01

Poproś Narratora, żeby wrócił do tej opowieści. Ja jestem ciekawa tej postaci. Gdy byłam mała, był czas, że chciałam mieć na imię Olga. Pozdrawiam, Aniu!

Gratiana
29 października 2021 13:20

Bądź pierwsza. Opowieść się rozpoczęła. Zarys psychologiczny postaci jest. Imiona nadane. Co dalej Aniu ? Ludzkie losy są do siebie dość podobne i wiesz, nie tęskniłam za swoim ojcem i raczej byłam szczęśliwa, że ulotnił się bardzo wcześnie z mojego życia. Takiego ojca nie życzę żadnemu dziecku na tej Planecie. Wskrzesać też ja go nie będę. Pozdrowienia cieplutkie zostawiam i samych dobroci <3

28 października 2021 21:17

Z tą windą, która zaczęła zjeżdżać na dół to bardzo dziwna i przede wszystkim intrygująca sytuacja. Nie tylko dla Melanii-Olgi. Niemal tak samo intrygująca, jak ulokowanie przecinka w zdaniu „Rób co, ci mówię”. Logika podpowiada, że jego miejsce powinno być po słowie „Rób’, ale jest gdzie jest. Być może ma to jakieś prowakcyjno-enigmatyczne znaczenie. Sytuacja opisana przypomina mi powieść „O człowieku, który był czwartkiem” Chestertona. Jej bohater marzy, że między stacjami kolejowymi (które zna na pamięć) nagle znajdzie się inna nieznana mu dotąd stacja. Gdy Melania-Olga zamknęła oczy, winda się zatrzymała. Świat nieco znormalniał? U Chestertona nie postawie pytajnika: świat intrygował coraz bardziej…

8
0
Would love your thoughts, please comment.x