Strażnik czasu.

Strażnik czasu.

Tak, wiem co powiecie. To samo powiedział Narrator, co znowu czas?! Jednak strażnik się uparł. Koniecznie chce wystąpić przed Wami. Siedzi na wielkim kamieniu pomiędzy światami. Patrzy i pilnuje jak płynie czas, czy na pewno od początku do końca, czy nie skręca w niewłaściwą stronę. Nudne zajęcie. Nudne z punktu widzenia Narratora. Mnie ciekawi, jak strażnik stał się strażnikiem, co sprawiło, że zajął się obserwacją czasu, co go sprowadziło do tego miejsca poza zwykłym światem.

Autor obrazu: Andrzej Gudański.

Gdzieś pomiędzy.

Strażnik nie wie, jak tu się znalazł. Nie pamięta, kiedy i dlaczego usiadł na kamieniu. Gdy próbuje skupić się na wspomnieniach, te szybko uciekają, przyprawiając go o migrenę. Strażnik nie musi, choć bardzo by chciał poznać swoje wcześniejsze życie, życie sprzed kamienia i zegara wiszącego na kamieniu. Kim był? Czym się zajmował? Myśli kręcą się w koło bez odpowiedzi. Otaczający go pejzaż wydaje się nucić coś na pograniczu dźwięku i ciszy. Czasem przybiera formę szumu, pisku, dudnienia jakby ktoś grał ciągle na innych, nowych instrumentach. Wszystkie nuty zgodne z rytmem. Tylko czasem jakaś fałszywa, którą strażnik zaraz koryguje właściwą myślą, mruknięciem, wyrazem twarzy. Od jak dawna jest w przestrzeni pomiędzy? Czy lubi tę przestrzeń? Czy śni o zwykłym świecie?

Zwykły świat.

Widzimy w nim siostrę strażnika zmywającą talerze. Strażnik tu też jest. Dziwne, bo przecież siedzi wciąż na kamieniu, pilnuje czasu, a jednak ten starszy mężczyzna przy stole z twarzą pełną zmarszczek to on lub raczej jakaś jego wersja. Może klon? Przed Narratorem mnożą się pytania, zamiast odpowiedzi. Czy istnieje dwóch różnych strażników? Czy tylko jeden, a ten tutaj to tylko jego kiepskie odbicie? Bardzo kiepskie. Mężczyzna tonie w niepamięci. Tyle rzeczy kiedyś ważnych, wyblakło, rozsypało się i teraz choćby nie wiem jak się wysilał, nie potrafi ich odtworzyć, ułożyć na nowo, żeby znów poczuć swoją siłę, nie bezradność, nie strzępki wspomnień.

– Co tak siedzisz? Rusz się. Stół muszę wytrzeć! – siostra nie pomaga. Siostra rozkazuje. Siostra się złości, bo on jej nie pamięta, a nawet jeśli czasem sobie przypomina to tylko na krótko.

– Wyjdziemy na spacer albo nie, pójdziemy do zegarmistrza po ten zegar, co się nam zepsuł. Siostra wydaje polecenia. Tu i teraz to ona, nie on jest strażnikiem. Pilnuje, żeby wszystko szło tak jak trzeba, a jak trzeba? Ona wie. On sobie odpuścił, bo ta wiedza stała się zbyt ciężka. Dobrze siedzieć, nie myśleć, wystawić twarz do słońca, niczym się nie przejmować. Chciałby zamknąć oczy, zanurzyć się we śnie, ale siostra ciągnie go do zegarmistrza.

Zegarmistrz.

Gdy przychodzi zegarmistrz, strażnik siedzący na kamieniu dotyka zegara. Przez skórę palców czuje niepokój zegarowego mechanizmu. Z każdym krokiem zegarmistrza zegar zaczyna coraz bardziej jęczeć. Wokół wzmaga się szum jakby czas też krzyczał w panice przed zegarmistrzem. Kim jest ten facet, że wszystko zdaje się trząść ze strachu? Gdy podchodzi bliżej, łamią się stojące obok kamienia szuflady. Niebo pokrywa się zasłoną granatowych chmur. W powietrzu unoszą się iskry nadciągającej burzy.

– Daj mi swój zegar – żąda zegarmistrz, gdy jest już bardzo blisko.

– Zegar należy do mnie. Nie masz prawa do niego – strażnik stara się mówić spokojnie, lecz w jego głosie i tak brzmi napięcie.

– Nieprawda. Zegar należy do społeczeństwa, nie do samotnika. Ja jestem przedstawicielem wybranym przez społeczeństwo. Musisz mi go oddać. Nastawię go i oddam ci, jeśli zacznie chodzić według ustalonych społecznie standardów.

– Społeczeństwo składa się z ludzi. Ludzie to liczba mnoga od człowieka. Bez człowieka nie byłoby społeczeństwa i również ciebie strażniku. Odejdź. Nie oddam ci zegara.

– Nie? W takim razie rozwalę ten twój świat.

Inny zegar.

W zwykłym świecie stary mężczyzna patrzy na wiszący na ścianie zegar. Czuje w nim jakieś obce, wrogie ustrojstwo, jakby stary czasomierz zmienił się w jakiegoś paskudnego gada. Nie może się położyć spać, gdy owo coś porusza wskazówkami.

– Wyniosę go – postanawia. Zdejmuje duży drewniany zegar ze ściany i na palcach wychodzi z pokoju. Na szczęście siostra śpi, nie słyszy jak zakłada buty i opuszcza mieszkanie.

Odwaga.

Kamień pod strażnikiem trzeszczy jakby za chwilę miał się rozpaść. Ziemia i niebo zachowują się podobnie. Czyżby świat strażnika się kończył? Czy naprawdę zegarmistrz i jego słowa są tak silne? Dziwne, ale strażnik nagle odkrywa w sobie odwagę. Już wie, co powinien zrobić. Skupia w sobie wszystkie nuty czasu i zaczyna śpiewać. Zegarmistrz pod wpływem dźwięku zaczyna się kurczyć aż w końcu znika. Przestrzeń oddycha z ulgą.

Niestrażnik.

Zwyczajny stary mężczyzna rozbija zegar kijem znalezionym przy śmietniku. Nie wiadomo dlaczego ta destrukcyjna czynność dodaje mu siły. W tej chwili nagle sobie przypomina, że ma na imię Aleksander, a jego siostra Zofia. Mieszkają razem odkąd zaczęły się jego problemy z pamięcią. Wcześniej zepsuł się zegar, ulubiony zegar Aleksandra.

P. S. Można by jeszcze dopisać żyli długo i szczęśliwie, ale ani narrator ani autorka nie wie, czy naprawdę tak żyli. Poza tym to przecież nie bajka, tylko zwykłe opowiadanie, choć z bajkowymi elementami. Ciekawa jestem, czy lubicie duże zegary na ścianie i czy macie taki zegar w swoim domu. Czy bardziej Wam bliski człowiek czy społeczeństwo i jego żądania wobec człowieka?

Nie znam autora obrazu w tle.

0 0 votes
Ocena
Subscribe
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments
17 października 2021 08:20

Pogranicze dźwięku i ciszy – czasami odnajduję się w takiej przestrzeni podczas spacerów w lesie, ale nie jest ona dla mnie miejscem pomiędzy światem ciszy i światem dźwięku. Jest moim wewnętrznym mikrokosmosem, który tworzy się sam z otaczających mnie dźwięków i ciszy.
Zadałaś pytanie, czy lubimy zegary? Lubię stare zegary, szczególnie takie szafkowe, których bicie jest takie piękne i dostojne. Gdybym miała dom i wielki salon albo bibliotekę, z pewnością miałabym taki właśnie zegar. Ale nie mam dużego domu, ani takiego zegara. Wystarcza mi normalny zegar, dyskretnie tykający w kuchni. Słychać go w mieszkaniu, gdy jest cicho. Jego tykanie to trochę taka namiastka żywej istoty w domu. Pozdrawiam Cię, Aniu, serdecznie!

Gratiana
15 października 2021 18:40

Ciężki tekst i problem poruszyłaś Aniu, nie wiem czy taki był zamiar tekstu. Skutkiem ubocznym trzyletniej już u mnie chemioterapii są zaniki pamięci. Chcę coś powiedzieć i brak mi słów, takich zwyczajnych powoli. Nieraz macham ręką i się już nie męczę z katowaniem pamięci. Lekarz mówi, że to przejściowe, ale nieźle utrudnia normalne funkcjonowanie. I też mam już inne spojrzenie na czas. Jakby go już nie było, choć jest. Życie na kredyt. Rozmyło się to co było przed, jest tylko teraz. Świadomość minut tu i teraz daje w sumie poczucie wolności, ale i czasami bólu dostarcza, bo odczucia i uczucia nie znikły. Przestało być ważne – czekaj. Społeczeństwo to też jednostka, a ta jest wmanewrowana w czekaj, w nadzieję, marzenia, modę i w brak czasu na tu i teraz. Społeczeństwo zostało zdominowane przez narzuconą kulturę konsumpcjonizmu i mało kiedy widać w tym człowieka, a jedynie klienta, którego trzeba uwieść na wszelkie możliwe sposoby, byle kupował. Wszystko do tego się sprowadza w dzisiejszym świecie. Trudno to nawet dostrzec, choć widać. W sumie te Twoje kilka słów i historyjka nadają się na komentarz referat, ale ma swoje ograniczenia też kultura bloga i netu. Narzuca zwyczaje – co wypada, a co nie. Więc… Czytaj więcej »

4
0
Would love your thoughts, please comment.x