Za górami, za lasami, za granicą życia i śmierci w Sensbezsensie tajemniczy budynek zwany Doskonałością sieje wśród ludzi spustoszenie. Gdzie trafiają jego ofiary? Co się z nimi dzieje? Czy narrator potrafi znaleźć odpowiedzi?
Zanim
Zanim wszystko się zaczęło, życie w dzielnicy Nudodeprecha toczyło się własnym, spokojnym rytmem wyznaczonym przez dom, pracę i szkołę. Bożena i Jermi chodzili do ostatniej klasy pobliskiego liceum. Oboje czuli na sobie ciężar zbliżającej się przyszłości, egzaminów i decyzji, w którą stronę iść dalej.
– Nie wiem, jaki wybrać kierunek i czy w ogóle iść na studia – narzekała Bożena.
– Mamy jeszcze czas, nie musimy teraz o tym myśleć – pocieszał ją Jeremi.
Nie wiedział, że czas zaczął się kurczyć.
Czas
Wnętrze Doskonałości oddychało własnym czasem, gęstym od ciemności, która atakowała wszystkich zaraz po przekroczeniu progu. Bożenę i Jermiego też. Najpierw ją, potem jego.
– O, boże – jęknęła Bożena.
– I co teraz? – pomyślał Jermi.
Ciemność wydawała się trwać wiecznie. Bożena miała wrażenie, że coś trawi ją od środka. Jermi, że coś go dusi. Oboje odetchnęli z ulgą, gdy wreszcie pojawiło się światło.
Ciastka
Bożena zobaczyła ciastka. Leżały na ladzie dużego stołu, a za stołem stała myszka Miki.
– Co podać? – zapytała.
– Dziękuję, nie jem słodyczy – odparła Bożena, która nigdy nie przepadała za słodkościami.
– Co podać? – powtórzyła Miki.
– Nic, niech mi pani…
– Zabije cię, jeśli nie zjesz choć jednego mojego ciastka.
Statek
Jeremi stał na statku. Skąd się tu wziął, nie wiedział, ale na pewno nie lubił podróży morskich. Piotrusia Pana też nie znosił, a ten właśnie stanął obok niego.
– Gdzie ja jestem?
– Na moim statku.
– Dokąd płyniemy?
– Jak to dokąd? Do Nibylandii.
– O, rety.
– Coś ci się nie podoba? Grymas na twarzy Piotrusia Pana nie wróżył niczego dobrego.
Czarne dziury
Ani Bożena, ani Jeremi nie zdają sobie sprawy, gdzie się znaleźli. Ja też czuję się zagubiona i tylko Narrator uśmiecha się z wyższością dobrze poinformowanej osoby.
– Powiesz wreszcie, gdzie oni są? – proszę o wyjaśnienie.
– To jeszcze się nie domyśliłaś.
– No nie.
– W jednej z czarnych dziur tworzonych przez Doskonałość.
– Jakich dziur? Czy oni stamtąd wyjdą?
– A czy da się wyjść z czarnej dziury?
P. S. Ostatnie pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Fabuła się urywa jakby ją ktoś przeciął nożyczkami. Narrator odchodzi, a ja mam nadzieję, że wróci, że ciąg dalszy nastąpi.
Część poprzednia: Doskonałość w Sensbezsensie
Autorem obrazu w tle jest Marcel Caram.