Czarny i Biały

Czarny i Biały

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdzieś bardzo daleko w czasie i przestrzeni istniały tylko dwa światy Czarny i Biały. Kto je stworzył i dlaczego? Co się w nich działo? Czy warto czytać tę opowieść?

Autor obrazu: Jacek Yerka.

Drzewo

Drzewo rosło między światami i to od niego podobno wszystko się zaczęło lub raczej od Ogrodnika, który je posadził. Dlaczego posadził? Wielka Księga Życia mówi, że był samotny. Samotność go trawiła niczym wielki pasożyt, rodzaj kleszcza. Musiał coś zrobić i zrobił. Drzewo stało się jego dziełem życia. Potem, o wiele później, istoty z Białego świata spisały czyny Ogrodnika w Wielkiej Księdze Życia, w skrócie znanej jako WKŻ. Ogrodnik podarował drzewo pierwszym ludziom. Powiedział, żeby o nie dbali i nigdy nie ścinali żadnej gałęzi, bo jeśli jakąś zetną, dobry Biały świat ich wygoni do złego Czarnego. Na początku ludzie słuchali, otaczali drzewo opieką. Później zły czarownik pomieszał im w głowach. Ścięli kilka gałęzi i zgodnie z obietnicą Ogrodnika dobry Biały świat ich wyrzucił. Czy trafili do Czarnego?

Czarny

Czarny wcale nie był czarny, nie aż tak czarny, jak to sobie mieszkańcy Białego wyobrażali. Nazwa pochodziła od wielkiej czarnej rury, która podobno prowadziła do innych światów. Podobno, bo nikt tego nie potwierdził. Każdy, kto wszedł do rury, żeby ją zbadać i przekonać się z bliska, dokąd prowadzi, znikał raz na zawsze. Śmiałkowie jeden po drugim przepadli. Może naprawdę przeszli do innego świata i jak się tam znaleźli, droga się za nimi zamknęła? To pytanie od dzieciństwa wierciło Elkowi dziurę w brzuchu. Już jak był mały, myślał o rurze, ale strach nie pozwalał mu się w niej zanurzyć. Co, jeśli zginie? Matka tego nie przeżyje. Nie ma przecież nikogo oprócz Elka. I tak minęło dzieciństwo. Strach przed nieznanym zwyciężył. W dorosłym życiu już nie było tak łatwo. Ciekawość okazała się większa niż wszelkie obawy, zwłaszcza gdy Elka po raz kolejny wyrzucono z pracy za popijanie i brak punktualności. Spakował wtedy plecak i wyruszył na wyprawę do świata po drugiej stronie czarnej rury.

Biały

Dokąd trafili mieszkańcy idealnego białego świata? Pytanie zakotwiczyło się w sercu Alberty i w żaden sposób nie dało się usunąć. Owszem pozwalało na chwilę zapomnieć o sobie, gdy Alberta była zakochana lub czymś bardzo zajęta. Na przykład gdy próbowała nauczyć się gotowania, malowania, chodzenia z kijkami, wspinania się po skałkach itp. itd. Czy innych ludzi też to pytanie dręczyło? Chyba nie. Żyli, cieszyli się, martwili, umierali. Na pewno nigdy nie mieli czasu, a jak mieli, woleli sobie film jakiś obejrzeć i tyle.

– Dłużej tak nie mogę – krzyknęła Alberta w stronę lustra. Krzyknęła w dniu, gdy po raz kolejny jej miłość życia się rozleciała.

– I co z tym zrobisz? – zapytał Głos z lustra.

– Ty się lepiej nie odzywaj. Nie jesteś prawdziwy.

– No, nie. Nie jestem, odkąd lekarz postawił ci diagnozę, schizofrenia.

– Właśnie, zamknij się. Wyruszam na wyprawę.

– Do tego domu na skraju miasta?

– Żebyś wiedział.

– Powodzenia.

Wreszcie się zamknął. Alberta poczuła ulgę, choć z drugiej strony chyba trochę go lubiła. Co by zrobiła, gdyby nagle przestał się odzywać? Przyzwyczaiła się do niego i rozmów z nim wcale nie uważała za objaw choroby. To lekarz tak uważał i rodzice Alberty, z którymi musiała mieszkać. Właśnie, rodzice, jeszcze jeden powód, żeby się stąd wynieść, żeby zobaczyć, co kryje w sobie tajemniczy budynek. Może odpowiedź na pytanie, a może przejście do innego świata?

Czarny

Elek już od dłuższego czasu przemierzał przestrzeń wewnątrz rury i nic. Ciemne zwyczajne ściany i blask czołowej latarki, który oświetlał drogę, sprawiał, że Elek miał ochotę wrócić do domu, położyć się spać, zapomnieć o wyprawie w nieznane, znów zacząć żyć jak wszyscy inni ludzie Czarnego świata. Ale czy tak się da? Czy Elek na pewno zapomni i stanie się zwykłym, nie zadającym sobie pytań człowiekiem? Westchnął. Szedł dalej. Najwyżej wyjdzie na jakieś podwórko i wtedy … Zobaczy się, co wtedy. Na razie krok za krokiem zmierzał do końca i na końcu się okaże… Myśli nagle się urwały, bo latarka, która miała wytrzymać tysiąc godzin, zgasła. Czy padła sama z siebie, czy coś sprawiło, że przestała świecić? Jeśli coś to co to było?

Czarny i Biały

Dom rozczarował Albertę. Nie było w nim nic godnego uwagi. Stare skrzypiące meble, spleśniałe wykładziny, brud, smród i ubóstwo jakby powiedzieli rodzice, gdyby oglądali dom razem z Albertą.

– A mówili, że ludzie tu znikają – powiedziała Alberta, licząc na reakcję Głosu. Jednak Głos milczał. Może spał znudzony wyprawą. Alberta też się położy, jak tylko wróci do siebie. Już kładła rękę na klamce drzwi wejściowych, gdy światło zgasło.

– Co jest? – krzyknęła przerażona.

– Spokojnie, chwilowa utrata rzeczywistości – pocieszył ją Głos.

– Tak po prostu w samym środku dnia?

– Czego chcesz, coś się wreszcie dzieje. Nasza wyprawa nie poszła na marne.

– Ale ja się boję ciemności.

– Mogłaś o tym wcześniej pomyśleć. Poza tym zaraz nas ktoś uratuje. Słyszysz, ktoś się zbliża.

– To wcale nie brzmi jak ratunek. Ręce Alberty odnalazły klamkę, nacisnęły i z całą resztą przeszły przez próg. Po drugiej stronie rozciągała się łąka, śpiewały ptaki, a między tym wszystkim stało wielkie drzewo.

– Gdzie ja jestem – chciała krzyknąć Alberta, gdy nagle zza drzewa wyłonił się Elek.

– Cześć, wiesz, co to za miejsce?

Wieczność

Na pierwszy rzut oka przestrzeń między światami, do której trafili Alberta i Elek, wydawała się doskonała. To tutaj, tłumaczyła Elkowi Alberta, żyli pierwsi ludzie, a on wciąż powtarzał, naprawdę z dużym znakiem zapytania. W przeciwieństwie do Alberty nie znał Wielkiej Księgi Życia, nigdy nie słyszał o Ogrodniku i drzewie. Dla niego łąka i drzewo stanowiły część Wielkiej Pętli Czasu. Nie czujesz, mówił, że tu czas nie płynie, że jesteśmy zamknięci w bańce, z której nie ma wyjścia. Alberta nie czuła. Nawet pytanie, gdzie znaleźli się ludzie wyrzuceni z idealnego świata, stało się nieważne. Mogłaby godzinami siedzieć na łące i rozkoszować się niekończącym się światłem słońca, gdyby nie Elek i jego marudzenie. Dlaczego on nie potrafił docenić ani łąki, ani drzewa, ani spokoju, ani braku głodu i pragnienia? Dlaczego musiał szukać wyjścia z tej cudownej przestrzeni? Dlaczego ciągle wspominał swój Czarny świat? I dlaczego ona Alberta była skazana na jego towarzystwo? Zawsze gdy znalazła jakieś miejsce z dala od Elka, cieszyła się samotnością bardzo krótko. Elek prędzej czy później materializował się gdzieś w pobliżu. Chyba naprawdę otaczała ich bardzo ograniczona przestrzeń. Wreszcie Alberta nie wytrzymała i razem z Elkiem zaczęła badać granice łąki i drzewa. Gdzieś powinny się kończyć, ale się nie kończyły. Jakby podążały za Albertą i Elkiem, ustawiając się tuż obok. Odkrycie zburzyło spokój Alberty. W świecie Białym mogła iść wszędzie i żadne drzewo i żadna łąka nie narzucały się swoją obecnością. Co dalej? Co z tym zrobić? Nowe pytania zaczęły wiercić dziury w głowie Alberty.

– Wszystko przez ciebie – stwierdziła, patrząc oskarżycielsko na Elka.

– A mnie się wydaje, że przez ciebie. On też patrzył na nią jak na wroga.

Drzewo stało i słuchało ich kłótni.

– Dobrze – myślało – spełnię wasze życzenia. Wrócicie do swoich światów. Zapomnicie o swoim pobycie tutaj i znów zaczniecie zadawać swoje głupie pytania.

Po jednej i po drugiej stronie pojawiły się drzwi.

– Jesteśmy wolni – ucieszyli się Alberta i Elek.

Koniec i morał

Zgodnie z obietnicą drzewa Alberta i Elek wrócili do swoich światów. Ich pobyt w przestrzeni pomiędzy pokryła niepamięć. Oboje znów zaczęli zadawać sobie pytania. Ich życie potoczyło się wytartą przez rutynę ścieżką. Czy czuli się szczęśliwi? Czasem tak, czasem nie. Czy jeszcze kiedyś wyruszyli na wyprawę w poszukiwaniu odpowiedzi? Tak. Czy dotarli do miejsca, w którym rosło drzewo? Tak, wiele razy. Wracali, szli, wracali, aż życie się skończyło i wtedy… W zasadzie narrator nie bardzo wie, co wtedy. Uważa, że każdy może sobie dopisać swój ciąg dalszy.

Morał brzmi, zadajemy pytania, lecz nie oczekujemy odpowiedzi? Lubimy swoje powtarzające się słowa i gesty? Nie ma idealnego świata? Wciąż znak zapytania. Ani narrator, ani autorka nie wiedzą, co powiedzieć.

P. S. Jaki jest Wasz morał? Jak bardzo znudziła Was ta bajka?

Nie znam autora obrazu w tle.

0 0 votes
Ocena
Subscribe
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments
Gratiana
26 grudnia 2022 21:28

Ciekawy obraz powtarzających się zdarzeń i światów i chyba zgodnie z tym naszym światem. Też w sumie jesteśmy zamknięci w pętli. Co do pytań czasami lepiej ich nie zadawać. Czy na pytania istnieją skończone odpowiedzi? Z tego co zauważyłam, to pytania rodzą kolejne pytania, a odpowiedzi nie zawsze są oczywiste i takie jakie pragnęlibyśmy usłyszeć. Nieraz nawet zadajemy pytania choć znamy odpowiedzi. Z doświadczenia własnego wiem, że lepiej nieraz pomilczeć niż zadać pytanie. Bywa, że pytanie zwyczajne o pogodę robi się niebezpieczne dla pytającego. Współtowarzysze podróży przez życie nie lubią być inwigilowani. Prosta odpowiedź w kategorii „tak/nie” urasta do olbrzymiego problemu. Potwierdzenie zwyczajne lub zwyczajne zaprzeczenie może stać się zarzewiem wojny wręcz lub ostracyzmu. Genialne w przekazie, bo zachowanie drugiej osoby w odpowiedzi na proste pytanie określa odpowiedź już poza werbalną na poziomie jaszczura. A taka odpowiedź na zadane pytanie jest bezcenna. Spada maska, a my mamy prawdę bez zbędnego wysiłku podaną na talerzu. Genialne są pytania wymuszające odpowiedź tak lub nie 😀 O dziwo bardzo nie lubimy takich pytań :))

2
0
Would love your thoughts, please comment.x