Przychodzi taki dzień, kiedy jedno się kończy, zaczyna drugie, stare odchodzi, nowe się pojawia. Jakie nowe? Jakie stare? Które lepsze? Które gorsze? Czy Zygmunt wrócił do Florentyny i czy wreszcie zaczęli żyć razem długo i szczęśliwie?
Zanim
Zanim nastąpi ciąg dalszy, należy przypomnieć poprzednie odcinki, ale co tu jest właściwie do przypominania? Zygmunt kocha Florentynę. Florentyna Zygmunta. Żyją sobie razem w starym bloku, a obok Eugenia i Stanisława, emerytki plotkary. Zygmunt często znika. Florentyna się złości. Życie toczy się własnym rytmem.
Eugenia i Stanisława
Wszystko zaczęło się od zwyczajnej rozmowy przy herbacie i ciastkach podobnych do delicji, lecz nazwanych paryskimi.
– Zapisałaś się już? – rzuca niby od niechcenia Stanisława.
– Na co?
– No, jak to, na zastrzyki.
– Nie.
– Dlaczego nie?
– Bo nie.
– No, wiesz to jest egoizm. Nie myślisz wcale o innych, a ksiądz mówił…
– Co mnie obchodzi, co ksiądz mówił?
– Mówisz jak Florentyna.
– W tym przypadku zgadzam się z Florentyną.
– Obie jesteście egoistki.
O, dziwo Stanisława nadal chrupie ciastka. Ani jeden kęs nie staje jej w gardle i wcale nie zmierza do wyjścia z mieszkania Eugenii. Nie widzi lub nie chce widzieć skrzywionej miny swojej sąsiadki. Nie zauważa jej zabójczych spojrzeń.
– Co, cię obchodzi na co się zapisałam, a na co nie? – nie wytrzymuje Eugenia. – I zostaw te ciastka. W domu masz na pewno lepsze. Nie musisz jeść u egoistki.
– No, wiesz, teraz to już przesadziłaś – Stanisława podnosi się z miejsca. Wychodzi. Jednak słowo egoizm unosi się w powietrzu. Eugenia myśli, że już nigdy się do niej nie odezwie, ale w takim razie z kim będzie rozmawiać?
Florentyna
Patrzy na stojącego w drzwiach Zygmunta i oczom nie może uwierzyć. On naprawdę wrócił i naprawdę chce wejść do środka, chce z nią mieszkać dalej, jakby nigdy nic się nie stało, jakby nie dzieliły ich długie puste miesiące rozłąki?
– Co tak patrzysz? Nie cieszysz się? – Zygmunt próbuje ją przytulić, lecz Florentyna go odpycha.
– Zabierz swoje rzeczy. Lepiej będzie jak zamieszkamy oddzielnie.
– Co ty gadasz? – Zygmunt znów stara się podejść bliżej i objąć Florentynę ramionami.
– Mam już dość twojego pojawiania się i znikania, więc chcę, żebyś się wyniósł z mojego mieszkania.
Florentyna odwraca się w stronę okna. Nie potrafi spojrzeć bez żalu w oczy kochanka. Sama nie wie, kiedy stał się dla niej obcym człowiekiem. Zwyczajnie się odkochała.
– Obiecuję, że już nigdy cię nie opuszczę.
Dlaczego Zygmunt nie rozumie tego, co Florentyna do niego powiedziała?
– Będę wynosił śmieci, gotował obiady, zrobię, co będziesz chciała.
Czy on naprawdę nie słyszy, co mówi i jak bardzo swoim mówieniem przypomina psi skowyt?
– Proszę, nie utrudniaj – Floretyna nadal wpatruje się w okno.
– Nie pamiętasz jak nam było razem dobrze?
– Było. Czas przeszły.
– Masz kogoś?
– Nie mam.
– Akurat. Już ja cię znam. Sama byś długo nie wytrzymała.
Każde słowo Zygmunta rani Florentynę coraz bardziej. Jeszcze trochę i cofnie swoją decyzję, zgodzi się być z nim, zgodzi się na wszystko. Nie, nie zgodzi się. Floretyna czuje jak rośnie w niej złość na Zygmunta.
– Wynoś się, ale już – krzyczy w stronę okna.
– Dobrze. Tylko spójrz na mnie. Powiedz mi to prosto w oczy. Zresztą, nie musisz ty wstrętna egoistko.
Zygmunt wychodzi, trzaskając drzwiami. Słowo egoizm układa się jak kot w łóżku Florentyny.
Skończyło się jak w życiu: on odchodzi, ona zostaje. Dobrze, że dzieci nie mieli.
Dlaczego niby źle się skończyło. Dla mnie ani źle, ani dobrze. Jedynie to, że coś się skończyło. Po co coś ciągnąć, co nie daje satysfakcji obu stronom, a jedynie doświadczenie bólu. Często jak mówimy – NIE – jesteśmy obdarzani epitetem egoista. Jak to mawiają wielcy – pora ruszyć nową drogą. Serdeczności i wiosny jesienią Aniu :))