Za górami, za lasami, za studnią, za słupem znajduje się miejsce zwane Wesołe miasteczko. Szerokie, długie, głębokie, lecz czy przyjemne? Czy jego mieszkańcy świetnie się bawią? Kto i dlaczego został tutaj przeniesiony?
Wcześniej.
Akapit dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi i nie czują w sobie dość siły, żeby zajrzeć do poprzednich odcinków tej historii. Jeśli nie należysz do nie mających o niczym pojęcia czytelników, daruj sobie czytanie tego akapitu – szkoda czasu.
Trzy siostry Wiesława, Leokadia i Pelagia szukają swojej siostry Aldony i przyszywanej siostrzenicy Genowefy. Ślady prowadzą je do tajemniczej studni i znajdującego się w niej korytarza numer cztery. Tutaj Leokadia i Pelagia zasypiają, a Wiesława idzie dalej z nieznajomą w niebieskim płaszczu przeciwdeszczowym i zielonych kaloszach. Kobieta prowadzi ją do słupa. Wiesława dotyka zimnej szarej powierzchni i znika.
Droga.
Po raz pierwszy od wielu lat Wiesława niczego nie wiedziała. Gdzie się znajduje? Skąd się tu wzięła i po co? Szeroka asfaltowa droga nie przynosiła żadnych odpowiedzi. Po prawej i lewej stronie rósł las, a naprzeciwko stała niebieska tablica z napisem: Witamy w Wesołym Miasteczku.
– Wesołe miasteczko?- Wiesława głośno wyraziła swoje zdziwienie.
– Ktoś mnie tu przywiózł, czy ja sama tu przyjechałam? Jeszcze raz dokładnie się rozejrzała. Dziwne, droga za nią kończyła się w zaroślach. Czyżby Wiesława przybyła tutaj od strony Wesołego Miasteczka? I gdzie się podziały Pelagia i Leokadia? Wiesława pamiętała, że wyruszyły razem na poszukiwania Aldony i Genowefy. Za nic jednak nie mogła sobie przypomnieć chwili rozstania z siostrami. Czy czekają na nią w Wesołym Miasteczku? Czy chodzą po lesie? Nie, chodzenie raczej do nich niepodobne. One i zarośla, akurat. Obie boją się czających się w krzakach zboczeńców, złodziei, morderców. Na pewno wałęsają się po ulicach Wesołego Miasteczka. Tam ich poszuka.
– Nie chodź tam, wracaj – zawołał jakiś głos z lasu, lecz Wiesława, która wreszcie postanowiła ruszyć się z miejsca, niczego nie słyszała.
Karuzela.
Znajdowała się w centrum Miasteczka na rynku. Wielkie białe koło z małymi, żółto-pomarańczowymi fotelikami. Od samego patrzenia Wiesławie kręciło się w głowie. Mimo to nie potrafiła oderwać wzroku od karuzeli. Czyżby ta rzuciła na nią urok? Bzdura. Zaraz pójdzie dalej. Zaraz odnajdzie siostry. Ale zaraz nie nadchodziło.
– Nowa? – ktoś obok zadał Wiesławie pytanie.
– Co? – nie zrozumiała.
– Pytam, czy jesteś tutaj nowa, jesteś?
– Nie, to znaczy tak – Wiesława wreszcie spojrzała na zadającego pytanie. Niski, rudy facet w średnim wieku trzymał w ręku fioletowe okulary. Po co tu przylazł? Sprzedaje okulary czy bilety do lunaparku?
– Lepiej załóż, bo karuzela cię wciągnie.
– Że jak? Co on Wiesławie sugerował? Czemu się do niej przyczepił?
– No, dobra, niech ci będzie, sam ci je założę. Nieznajomy wyraźnie prosił się o kłopoty, próbując wcisnąć swoje okulary na oczy Wiesławy.
– Kim pan jest? Czego pan chce ode mnie? Wiesława zdzieliła rudzielca pięścią w brzuch, a potem pobiegła w stronę karuzeli.
Koła
Karuzela zaczęła się kręcić, gdy Wiesława usiadła na jednym z fotelików. Zaraz potem przed oczami Wiesławy pojawiły się koła. Czerwone, pomarańczowe, żółte, zielone, niebieskie, granatowe, fioletowe tańczyły i coś do siebie szeptały. Na próżno Wiesława próbowała je zrozumieć. Bezskutecznie starała się wygonić, kiedy zaczęły jej przeszkadzać. Karuzeli też nie mogła zatrzymać.
– Nasza jesteś, nasza – śpiewały. – Zjemy cię, zjemy powoli.
– Dajcie mi spokój – krzyczała Wiesława. Nikt jej nie słuchał. Koła powoli zajmowały jej ciało. Część wchodziła w nogi, część w biodra, inne w szyję.
– Za chwilę zniknie – pomyślał rudzielec i wzruszył ramionami.
P. S. Narrator odszedł razem z rudzielcem, chociaż krzyczałam, zostań, co z Wiesławą? Mam nadzieję, że wróci i powie, a jak Wy myślicie, chcecie, żeby wrócił?
Autorem obrazu w tle jest Tom Barnes.
No i chyba znalazłam się w świecie grozy, jeszcze tylko zabrakło klauna 🙂 Akcja Aniu genialna <3
Szkoda Wiesławy. Wesołe koło karuzeli zje ją żywcem, nikt jej nie pomoże.
Można tylko dodać: sama się prosiła.
Ale tak naprawdę to nigdy nie wiemy co nas czeka, nie mamy rozpisanego scenariusza na życie.
Mnie to zawsze wesołe miasteczko przerażało, a jeszcze trzy siostry do tego – to dla mnie jak scena z horroru.
Te Twoje opowieści sa tak barwne, tak emocjonalne, tak artystycznie poruszające, że przychodzą mi na myśl (od razu) obrazy Jerzego Dudy Gracza…
Ściskam ciepło 🙂