Maski.

Maski.

Już tu były. Spokojnie czekały na właściwy moment. Gdy nadszedł, wyskoczyły z ukrycia, zajęły ludzkie twarze, umysły, ciała. Stały się jedynymi prawdziwymi mieszkańcami Ziemi. Reszta przestała się liczyć.

Autor: Igor Morski.

Nieradek.

Nieradek od dziesięciu minut siedział i wpatrywał się w lustro. Czy tylko mu się wydawało, czy naprawdę zobaczył w nim groźną maskę?

– Co robisz? Odrobiłeś już lekcje? – mama pojawiła się tak nagle, że aż podskoczył i wylał część stojącej obok herbaty.

– Matko boska – krzyknęła jego rodzicielka. – Jak zwykle. Czy ty kiedykolwiek zrobiłeś coś dobrego?!

Nieradek nie odpowiedział. Nie miał nic na swoją obronę. Tylko raz, parę lat temu, odważył się zauważyć, że dostał niefortunne imię, że właśnie z powodu owego imienia z niczym sobie nie radził, ani z nauką, ani z rówieśnikami, ani z czasem wolnym, ani z podejmowaniem decyzji, co robić, gdy coś zrobić trzeba. Matka po raz pierwszy chwyciła wtedy za ścierkę do zmywania naczyń i groźnie machnęła nią przed jego twarzą.

– Nie pogrywaj sobie ze mną!

– Dobrze, nie będę – obiecał.

Dlatego teraz wolał wyjść po cichu z domu. Wróci za jakiś czas, gdy wszystko się uspokoi.

Maska.

Maska patrzyła na Nieradka z rodzajem fascynacji. Podziwiała jego nagą pozbawioną okrycia twarz.

– Nic nie ma na sobie, a jednak żyje. Jak on to robi?

– Na co się gapisz? – nie wiadomo kiedy przy Masce znalazła się Maska-Matka zwana również Numerem Jeden.

– Uczę się badać przestrzeń przez lustro – odparła Maska nazywana jak większość masek w jej wieku Maską Zero. Do Zero dodawano przecinki i cyfry po przecinkach lub zwykłe epitety: niemądra, słaba, dobra, średnia itd. itp. Ta Maska nosiła obok Zero jeszcze dwa słowa nic niewarta.

– Dobrze, później sprawdzę czego się nauczyłaś. Na szczęście Maska-Matka nie sprawdziła na co naprawdę patrzyła Maska Zero.

Plan.

Plan był dobry, nawet doskonały, bo ułożył go Maska-Szef-Programista znany powszechnie ze swojej nieskończonej mądrości. Tacy jak on w sąsiednim świecie dostawali tytuł mistrza, dużą przestrzeń do życia i służących. Maska-Szef miał jedynie swój plan, swoją wizję, zaszczytną misję oraz posłuszne jego radom, nie rozkazom, bo to słowo zabronione, maski. Pierwszy etap planu został zrealizowany. Maski przyleciały na Ziemię, zamieszkały obok ludzi, nauczyły się ich języków, zwyczajów, kultury. Obecnie wprowadzono w życie etap drugi. Maska-Legenda tworzyła opowieść-iluzję, która zostanie zrzucona na ludzi. Dzięki niej cywilizowani przedstawiciele Ziemi sami z siebie zrezygnują z własnej woli i założą maski, niby zwyczajne, niepozorne, z jakiegoś powodu potrzebne. Nad powodem Maska-Legenda musiała jeszcze trochę pomyśleć.

Wybuch.

Nikt wybuchu nie widział, nikt nie słyszał, nie poczuł, ale wszyscy wiedzieli, że coś na pewno wybuchło, coś groźnego. Może księżyc, a może kometa gdzieś obok Ziemi, tajemnicze tunele na biegunie północnym albo południowym, świat podziemny, maszyna czasu itp. itd. Teorie się mnożyły. Razem z nimi rósł strach przed śmiercią, która podobno czaiła się wszędzie. Niektórzy z obawy przed nieznanym popełniali samobójstwa, inni zamykali się w domu, jeszcze inni tracili zmysły. W każdym razie zgodnie z Planem Maski-Szefa na całej Ziemi zapanował chaos.

Ratunek.

Pojawił się równie nagle jak wybuch. Nie wiadomo kto pierwszy o nim zaczął mówić, kto go wymyślił, kto zaproponował. Ważne, że ludzie odetchnęli z ulgą i założyli maski. Maska-Szef wreszcie mógł zacząć rządzić w świecie pełnym przestrzeni, kształtów, barw, wszelkich cudów-niewidów, których brakowało mu tam, skąd przybył. W swoim zachwycie Maska-Szef trochę się zagubił. Nie zauważył wyjątków, ludzi, którzy masek nie założyli, bo się nie bali, bo im się maski nie podobały, bo lubili się buntować.

Bohater.

Co sprawiło, że Nieradek zmienił się w Radka-bohatera? Czy to samo, co w przypadku kamienia i antykamienia

( https://lubislowa.pl/swietliki-i-ciemnosc/ )? Może kontakt z Maską-Zero? Nawet ja narrator tego nie wiem. Wytrzeszczam tylko oczy, żeby zobaczyć i określić zmianę słowami. Niestety nic nie widzę. Nieradek wydaje się tym samym chłopcem. Biegnie do pokoju, gdzie swoją, przydzieloną mu maskę tnie na kawałki, a potem zaczyna się pakować. Czy wyprowadza się z domu?

– Zobacz, co będzie dalej – odzywa się Maska-Zero. Patrzę. Chłopiec bierze czerwone plastikowe wiaderko i wrzuca do niego kilka małych buteleczek.

– Co to? – chcę wiedzieć.

Maska-Zero nie odpowiada. Idziemy za naszym bohaterem. Obie czujemy, że za chwilę wydarzy się coś ważnego, coś co sprawi…

– Nie uprzedzaj faktów – upomina mnie Maska-Zero. Wspinamy się na dach wieżowca, w którym mieszka Radek, teraz już na pewno nie jest Nieradkiem. Czuję, że wie, co chce zrobić i zaraz to zrobi.

Koniec.

Radek zrzuca z dachu zawartość plastikowego wiaderka. Małe butelki rozbijają się z hukiem o chodnik, wylewając z siebie dziwną brązową substancję i zapach, który kojarzy mi się z krowimi plackami. Czyżby to były wymieszane z wodą gówienka? Wykrzykuję zdziwienie w stronę Maski-Zero, lecz jej już przy mnie nie ma. Znikła. Razem z nią inne Maski znikają. Spadają ludziom z twarzy i giną w unoszącej się wokół sinej mgle. Skąd ta mgła? Co się stało? Dopiero po chwili dociera do mnie, że to koniec, że złe maski odeszły. Ludzie wracają do własnych umysłów, ciał, swojego życia. Nie pamiętają nic z tego, co się im się przydarzyło. Resztki mgły giną. Razem z nią w niepamięci rozwiewa się tajemniczy, groźny wybuch. Normalność po raz kolejny zwyciężyła.

P. S. I tego Wam życzę 🙂

0 0 votes
Ocena
Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments
Gratiana
4 maja 2020 22:05

Sama się zastanawiam czy chciałabym aby wszyscy pościągali maski i pokazali siebie takimi jakimi są bez tych nabytych, wyuczonych i upragnionych masek. Można nieźle się zdziwić, gdy się zajrzy za co niektóra maskę, albo pod maskę. Chyba nie byłby to najlepszy pomysł. Ludzie nie ściągają masek, a co niektórzy nawet mają je jak śpią, tak im się one przykleiły. Pewnie tą osławioną KROPELKĄ przyklejone na amen. Ludzie bez masek – intrygująca wizja. A może faktycznie by było łatwiej prościej, uczciwiej i mniej bólu. Bo jednak te maski mimo wszystko spadają z twarzy i ludzie oglądają siebie takimi jakimi są naprawdę. I wtedy dowiadujesz się, że masz przed sobą pięknego człowieka a czasami spotkasz kanalię z maską samarytanina. Fajny tekst 🙂 Cieplutko pozdrawiam nocą 🙂

Karolina
30 kwietnia 2020 19:57

Fajny ten Radek 🙂

30 kwietnia 2020 18:57

Długi czas fascynowały mnie maski, szczególnie te z weneckiego karnawału. Sama nosiłam na twarzy maskę emocjonalnego chłodu, o czy był mi łaskaw przypominać psycholog, do którego chodziłam na terapię. Przez lata zdzierałam te maski, które przyrosły do mojej psyche. Bolało, ale było warto odsłonić w końcu SIEBIE…

6
0
Would love your thoughts, please comment.x