Olafici

Olafici

Za górami, za lasami, w innym miejscu i czasie, żyją istoty, które same siebie nazywają olafitami. Skąd się wzięła ta nazwa? Jak wyglądają olafici? Co sprawiło, że pewnego dnia znaleźli się na Ziemi?

Autor obrazu: Franck Dion

Początek

Początki zwykle bywają ciemne, ciasne, niewygodne. Czasem nawet nudne. Ten też taki był. Najpierw wszędzie panowała ciemność. Potem coś zajaśniało, a jeszcze później pojawiła się Olafia czyli świat olafitów oraz ich przodkowie sowianie i drzewianie. Jedni trochę podobni do ptaków zwanych na Ziemi sowami, drudzy do ziemskich drzew. Sowianie i drzewianie żyli sobie długo i szczęśliwie, dopóki ich planety nie odwiedzili drwale i łapacze. Ci w przeciwieństwie do sowian i drzewian lubili ścinać drzewa i zabijać sowy, chociaż nie wszyscy. Znaleźli się i tacy, którzy chcieli tworzyć inne istoty na swoje podobieństwo. Stworzyli więc olafitów – istoty umiłowane przez bogów. Umiłowane, bo podobne do nich, do bogów.

Bajka, która nie chce być bajką

Narrator zauważa, że po ostatnich słowach spada na niego ciężar ciszy. Kolejne słowa odbijają się i wracają tam, skąd przyszły, a skąd przyszły nikt nie wie.

– Olafici nie chcą, żebym o nich opowiadał – mówi Narrator.

Ja nic nie mówię, bo nie wiem, co powiedzieć.

– To jest bajka, która nie chce być bajką -ciągnie dalej Narrator.

– Co ty gadasz? Nie masz pomysłu i tyle.

– Nie mam? Ale ty masz, to sobie sama dokończ. Ja stanę z boku i popatrzę.

No tak, obraził się.

Na Ziemi

W przeciwieństwie do swoich przodków olafici nie lubili zbyt długo siedzieć w jednym miejscu. Najpierw podróżowali po swojej planecie. Potem wyruszyli zdobywać kosmos i w końcu trafili na Ziemię. Zaszyli się w ludzkich ciałach i się zaczęło.

– Fajna ta planeta, ale drzew za dużo – narzeka olafita, który wziął sobie ciało ziemianina o imieniu Scholastian.

– Wytniemy – pociesza go olafita, który nosi ciało ziemianina Remigiusza.

– Ale tu strasznie nudno – marudzi olafitka w ciele Danuty.

– Nie martw się rozkręcimy jakąś fajną zabawę – obiecuje specjalista od wirusów olafita zajmujący ciało Mariana.

– Ja wam pokażę! – obiecuje czarownica Teresa, która obserwuje obcych przez szklaną kulę.

Czarownica

Wcale nie chciała być czarownicą, ale jak już jest, musi zaglądać do szklanej kuli i pilnować Ziemi. Robi to razem z kotem Czarkiem.

– Kiedy i jak ich zabijemy? – pyta kot.

Teresa nie odpowiada. Próbuje zebrać myśli i na razie nic jej z tego nie wychodzi. Może później znajdzie jakiś sposób, może jak się wyśpi.

– Ty nigdy się nie wysypiasz – zauważa kot.

– Polejemy ich nawozem do kwiatów – decyduje Teresa.

– E, lepiej arszenikiem.

– Skąd ja ci wezmę arszenik?

– Z apteki od Piotra.

Teresa się krzywi. Wolałaby nie mieszać w to swojego zwyczajnego chłopaka. Nie zrozumiałby. On przecież nawet nie wie, że Teresa jest czarownicą.

– Tak po prostu mam go poprosić o arszenik?

– Masz inny pomysł?

– Rzucę na nich czar zapomnienia.

– Za czary się płaci.

Niestety w świecie, w którym żyje czarownica za wszystko trzeba płacić.

– Może Jagę zapytamy?

– Czemu nie – zgadza się Teresa.

Jaga

Jaga mieszka w lesie za miastem. Dawno temu to był wielki las, drzewo przy drzewie i żadnych ludzi. Teraz przypomina zagajnik, ogród uporządkowany przez władze miasta. Jaga chciałaby wyjechać, znaleźć sobie nowe miejsce, lecz czar złych magów sprawia, że jest tu, gdzie jest. Zbiera zioła, piecze chleb, wróży z kart, pomaga innym, a wszystko to robi, jeśli chce, bo jeśli nie chce, nic nie robi, gdyż Jaga jest średnio dobrą czarownicą.

– Niemożliwe – stwierdza. gdy już poznaje problem swoich gości.

– Jak kto? – oburza się Teresa.

– Oni się już wtopili w tłum. Poza tym przeznaczenie, rozumiesz?

– Nie bardzo. Przecież wiem, w jakich są ciałach.

– I myślisz, że nadal w tych samych, że tak sobie tam czekają na ciebie? Chcesz ciasteczko?

– Nie, dziękuję.

I co dalej?

Pytanie zadał Narrator, który nagle stanął za moimi plecami, jakby wcześniejsza odległość czyli spoglądanie za szafy przestała mu odpowiadać.

– Jak załatwisz tych Olafitów? Co jeszcze wymyślisz autorko?

Widzę, że w ręku trzyma kawałek makowca z czekoladą.

– Obchodzisz święta? – pytam, choć w zasadzie nie wiem po co.

– I to ma być odpowiedź? – krzywi się, tak jak to tylko Narrator potrafi.

Tymczasem

Olafici dogadali się z przedstawicielami cywilizacji cyborgów.

– Wy im podrzucicie chorobę i wojnę, a my nowoczesną technologię – oświadcza cyborg X21Z

– Wy zajmiecie północ, my południe – decyduje dawny Remigiusz, obecny Tadeusz.

– Może lepiej my zachód, wy wschód – proponuje X31Z.

– Dogadamy się – zapewnia dawna Danuta, obecna Maria.

Obok słychać zgrzyt maszyn wycinających drzewa.

P. S. Otwarty koniec pozwala dopisać dowolny ciąg dalszy, ale ani autorka, ani Narrator nie mają na to ochoty. Na razie nie mają. Oboje gapią się w ekrany swoich nowych laptopów podrzuconych przez cyborgi.

Autorem obrazu w tle jest Franck Dion.

0 0 votes
Ocena
Subscribe
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments
28 stycznia 2024 19:36

Hmmm…”powiem” krótko 🙂 Ale my się dobrze rozumiemy…

2
0
Would love your thoughts, please comment.x