Dawno temu, w czasach, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, moja mama zakładała czasem perukę. Dlaczego? Co dawało jej noszenie peruki i jaki to miało wpływ na moje życie?
Drabina
Patrzę na obraz i myślę o peruce mojej mamy. Czemu ją nosiła? Do czego jej była potrzebna? Nie wiem. Mama mi tego nie powiedziała. Teraz gdy o to pytam, tylko się śmieje. Kiedyś bałam się zadać pytanie. Dlaczego? I o co chodzi z tą drabiną? Czym jest drabina dla kobiety z obrazu? Może tym samym, czym peruka dla mamy? Kobieta mocno się jej trzyma. Wierzy, że kiedyś wejdzie po drabinie do innego lepszego świata. On jest gdzieś tam za oknem z kratami. Ale czy na pewno coś tam jest?
Mur
Może nic nie ma, tylko kolejny mur, taki sam jak ten, który otacza kobietę i jaki mnie otaczał w szkole. Ściana, której nie da się przebić. Bierzesz drabinę, przechodzisz dalej i znów to samo. Peruka działa podobnie. Mama zakłada ją na zebrania w szkole. Wydaje jej się, że wygląda pięknie. Peruka dodaje jej elegancji, powagi, dumy z bycia kimś ważnym, całkiem innym niż ta, która istnieje w codzienności. Ludzie patrzą na nią i …
– Czy twoja mama pochodzi ze wsi? – pyta matka mojej najbliższej koleżanki.
– Dlaczego pani pyta?
– Miała ostatnio coś takiego na głowie.
– Co?
– Peruka jakaś taka.
Nie wiem, co powiedzieć. Czuję, że robię się czerwona, czuję mur wokół siebie. On tu jest, choć szkoła daleko. Siedzę przecież w przytulnym mieszkaniu swojej przyjaciółki, a jednak mur rośnie, tnie serce na kawałki i miesza w głowie.
– Ani mój tata, ani mama nie są ze wsi – hm, po co ja to powiedziałam?
Teraz
Teraz żałuję, myślę, poddałam się działaniu muru, nie chwyciłam żadnej drabiny. Słowa wtopiły się w ścianę. Te inne lepsze, te z drabiny pojawiły się później i jakoś tak brzmiały:
– Moi rodzice są ze wsi. Mama kupiła perukę w małym wiejskim sklepie. Obok peruki leżał chleb, a trochę dalej mięso, mydło, dżem, czekolada. Mama wsadziła perukę do torby z chlebem. Jedliśmy ten chleb i od czasu do czasu wyjmowaliśmy z zębów włosy, które zostały w chlebie.
Wyobrażam sobie chwilę ciszy, jaka zapada po moich słowach albo śmiech rodziców koleżanki. Mur ginie? Może tylko udaje, że już nie istnieje. Naprawdę czai się się gdzieś blisko, gotowy wyjść w każdej chwili, podzielić ludzi na tych i tamtych, wiejskich i miejskich.
Dlaczego
Kiedyś i teraz pytanie brzmi równie mocno. Odbija się jak kamień od ścian muru, ale nie jest w stanie go rozbić. Mama nie wie lub nie chce wiedzieć, dlaczego nosiła perukę na zebrania do szkoły, do teatru i inne tego typu okazje. Zostaje mi więc obraz – rozwiane włosy kobiety, twarz w dal zapatrzona, drabina i okno z kratami, nic mniej, nic więcej.