Gdyby zapytać narratora, czym są i jak wyglądają płaszczyzny czasu, pewnie wzruszyłby ramionami. Tymczasem zapytana o to samo podmiota uśmiecha się. Już widzi w sobie właściwe słowa i rytm, z jakim się układają. Jakie słowa? Jaki rytm? Czy warto się zatrzymać, żeby to zobaczyć?
Miasto
przestrzeń zapięta na ostatni guzik
ludzie ze spuszczoną głową
czas gonią
dzwoni budzik
odpuść
zajmij się sobą.
Drzwi
na plażę się otworzyły
jedna chmura za nimi
czas ma chwilę przystaje
udaje, że ginie.
W przestrzeni
niczyjej zegary rzucają cienie
nikt na nie nie patrzy
ludzie gdzieś zniknęli.
Wrony
programu pilnują
idziesz z czasem w jedną stronę
gdy skręcisz w drugą
stracisz głowę.
P. S. Ostatni obraz sprawił, że podmiota uciekła. Myślę o płaszczyźnie czasu, na jakiej się ukryła. Jak wygląda? Jak pachnie? Jak smakuje? Czy kiedyś mi o niej opowie?
Autorem obrazu w tle jest Marcel Caram.