Za górami, za lasami w wielkim mieście żyła sobie kobieta, na którą los się obraził i zabrał jej to, co było dla niej najważniejsze. Co to było? Czy udało się utracone coś odzyskać? Gdzie i kiedy pojawił się kolor fioletowy?
Kiedyś
Wszyscy patrzyli na nią z dumą, podziwem, zazdrością. Taka cudowna dziewczynka, mądra, bystra, ładna, jak bohaterka żywcem wycięta z książeczki dla dzieci. Wioletta. Jako niemowlę mało płakała. Szybko nauczyła się korzystać z nocnika. Już w przedszkolu biegle czytała i pisała, nawet po angielsku i oczywiście recytowała wierszyki. W szkole tylko siedziała i się uśmiechała, a wiedza sama wchodziła jej do głowy. Mogłaby zaraz po skończeniu pierwszej klasy pójść do liceum, ale rodzice woleli, żeby uczyła się z rówieśnikami. Wioletta też wolała. Lubiła swoje koleżanki, a one ją lubiły. Zdarzały się wyjątki, ale przecież wyjątki zawsze się zdarzają.
Gdzieś obok
Gdzieś obok w szczelinach rzeczywistości istniał inny świat, a w nim czarodzieje, czarownice, wróżki i inne bardziej lub mniej dziwne stwory. Przez małe i duże otwory patrzyły na świat ludzi. Część z nich z łatwością przekraczała granicę dzielącą ich od ludzi, wtapiała się w tłum i udawała zwyczajnych. Nawet im to dobrze wychodziło, zwłaszcza wtedy, gdy znikała świadomość własnej odmienności, a niestety znikała. Czas ścierał pamięć, zabierał magię. Wszelkie czary traciły ważność i tylko czasami udawało się rzucić jakąś klątwę. Tyle, że ludziom też to się udaje.
Jaga
Czasami śniło się jej, że przechodzi przez wąskie szuflady, drzwi szafy lub pęknięcia w ścianie. Przechodzi z jednego świata do drugiego, a potem gdy chce wrócić, nagle droga się zamyka jakby przejście straciło ważność. Jaga zostaje w świecie, do którego nie pasuje i który zabiera jej moc. Ogarnia ją złość i z nią budzi się kolejnego dnia szkoły.
– Czy ta zawsze musi chodzić z nosem zadartym do góry?! – myśli na widok Wioletty.
– Ciekawe jak by to było, gdyby, kiedyś straciła pamięć? Jaga patrzy na koleżankę, uśmiecha się, a jej słowa nabierają kształtu.
Teraz
Teraz najeżyło się pytaniami: dlaczego ja, czy los się na mnie obraził, czemu mi zabrał pamięć? Żadna odpowiedź nie nadchodziła. Pytania pozostawały same. Wioletta czuła się sama. Potem wszystko ginęło we mgle niepamięci.
Jednak pewnego dnia za mgłą pojawiło się coś jeszcze. Fioletowy most. Dawna Wioletta pewnie by na niego nie weszła, bo bała się takich wielkich prowadzących nie wiadomo gdzie mostów. Obecna patrzyła z ciekawością. Co to? Dokąd prowadzi? Odzyskam pamięć?
– Cześć, pamiętasz mnie? Na moście czekała na Wiolettę Jaga.
– Pamiętam. Dziwne, tutaj wszystko pamiętam.
– To ja rzuciłam na ciebie klątwę. Proszę, wybacz mi. Po policzku Jagi zaczęły spływać łzy. Naprawdę było jej przykro?
– Klątwę? Nie rozumiem. Wcale ze sobą nie rozmawiałyśmy. Siedziałaś w szkole kilka ławek za mną.
– I zazdrościłam ci pamięci. Kiedyś bardzo zła pomyślałam sobie, a co jeśli prymuska straci pamięć, chciałabym zobaczyć, co wtedy powie, co poczuje.
– Naprawdę? Wioletta nie mogła zrozumieć, jakim cudem zwykłe myśli mogłyby stać się klątwą. Poza tym nie wierzyła w klątwy, w żadną magię. Dla niej istniał tylko świat fizyczny, widzialny, naukowo potwierdzony. Reszta była ludzkim wymysłem.
– Tak to przeze mnie i nie da się tego odwrócić.
– Dlaczego?! To niesprawiedliwe – oburzyła się Wioletta.
– Może, gdybyśmy żyły w moim świecie – westchnęła Jaga – ale ja tam nie mam wstępu, już nie mam.
– Jak to?
– O jeden raz za dużo przekroczyłam granicę twojego świata. Teraz muszę tu żyć i tak jak ty zaraz wszystko zapomnę.
– Ale… Wioletta czuła jak słowa uciekają. Ich czas już mijał. Jaga wytarła zapłakaną twarz rękawem i jeszcze raz poprosiła o wybaczenie, a potem mgła połknęła most, Wiolettę i Jagę.
Koniec i morał
Obie wróciły do swojej rzeczywistości, do swojego życia. Obie zapomniały o rozmowie na fioletowym moście. Jaga znów zanurzyła się w swojej nudnej pracy w bibliotece, a Wioletta w dziurawym strumieniu czasu. Dziury zrobiło zapomnienie, które zajęło miejsce pamięci. Ci, którzy jej nie znali, nie mogli uwierzyć, że kiedyś była prymuską, potem dobrze zapowiadającą się lekarką. I dlaczego to wszystko straciła zaraz po czterdziestce? Prawdziwy pech, prawda? Narrator kiwa głową ze zrozumieniem i współczuciem. Jaga po raz kolejny myśli, że chciałaby się spotkać z Wiolettą. Po chwili czuje, że chyba już z nią rozmawiała, ale gdzie i kiedy.
Morał tej bajki brzmi, uważaj na swoje myśli i słowa. Nigdy nie wiadomo, kiedy i jakie zaszkodzą tobie lub innym. Poza tym fakt, że byłeś/aś prymusem, nie ochroni cię przed chorobą alzheimera. Możesz sobie do woli ćwiczyć pamięć w dzieciństwie, młodości czy jakimkolwiek innym czasie, a i tak choroba wszystko ci zabierze.
A wiesz, ze są ludzie, którzy „zdejmuja klątwy”? Są. Ostatnio dwie spośród moich znajomych z tego korzystały. Niesamowite prawda? Znaczy, że ktoś ma taką moc, że potrafi klątwę rzucić…
Echhh…okropne to jest…
Sedecznosci zostawiam…
Nie znasz dnia ani godziny. Nie koniecznie choroba wymieniona przez Ciebie Aniu pozbawia nas pamięci. Jest ich jeszcze kilka na liście i to dosłownie z dnia na dzień. Dla mnie fioletowy to fiołki śliwki, bakłażan i biskup. Dlaczego biskup – nie pytaj, bo nie wiem. Czasami coś z czymś nam się kojarzy a my nie wiemy dlaczego. Pewnie pamięć z innego życia daje o sobie znać. Faktycznie trzeba uważać na swoje myśli, one nas też i kształtują. Faktycznie dla naszego własnego dobra i zdrowia warto ich pilnować. Myśleć pozytywnie i zdroworozsądkowo :)) Serdeczności Aniu <3
Myślę, że to chyba wszyscy się boimy takich chorób, tym bardziej jeśli przed bliskimi mamy wiele do ukrycia i nie wszystko o nas wiedzą.