Naprawdę nie myślałam, że tak szybko go zobaczę. Sądziłam, że jak zniknął to na czas jakiś, może na lata albo na wieki. Tymczasem pewnego dnia, przeglądając facebooka, natknęłam się na obraz, a na nim, o zgrozo, ujrzałam jego. Niech cię, pomyślałam, nawet tutaj ukrywasz swoją płeć. Udajesz, że ciebie rodzaj nie obwiązuje. Z jednej strony wydajesz się męski, z drugiej kobiecy. Kim ty naprawdę jesteś? I co zobaczyłeś w tej książce, którą trzymasz w ręku?
Las Liter.
Widzę go, gdy zaczynam wpatrywać się w obraz. Składa się z liter, które wołają – wejdź do środka. Wchodzę, bo jestem z natury bardziej ciekawska niż tchórzliwa. Po tej stronie wszystko staje się inne, wielkie i mroczne. Litery już nie przypominają znaków graficznych. Stają się drzewami, które rosną tak blisko siebie, że nie sposób przejść obok. Na szczęście przede mną rozwija się ścieżka. Myślę, że prowadzi do Narratora, że za chwilę do niego dotrę, ale docieram do jeziora. Co dalej? Nie bardzo wiem. Czy obejść jezioro, bo przecież nie przepłynę wpław? I gdzie kryje się Narrator? Czy jest gdzieś na drugim brzegu?
Drugi brzeg.
Wydaje się równie niedostępny jak rozwiązanie zadania matematycznego. Niby istnieje gdzieś tam na wyciągnięcie ręki, ale nie dla mnie. Zrezygnowana siadam na trawie. Ciepła letnia pogoda sprzyja siedzeniu na ziemi. Szybko z siedzenia przechodzę do leżenia. Zamykam oczy, a gdy je otwieram, widzę, że jakimś cudem znalazłam się na drugim brzegu, a może drugi brzeg tylko mi się śni. Tutaj rozciąga się wielka łąka. Stoją też dwa wielkie budynki. Jeden czarny, drugi biały. W którym z nich, kryje się Narrator i co jeszcze się w nich znajduje?
Czarny dom.
Przyciąga mnie bardziej niż biały. Z chwilą podjęcia decyzji biały znika jakby starła go gumką czyjaś ręka. Drzwi czarnego otwierają się, zapraszając do środka. Czy stoi za nimi Narrator? Jak to jest, że na obrazie go widziałam, a potem nagle pojawił się las liter? Wchodzę z pytaniami i z duszą na ramieniu. Nikt na mnie nie czeka. Wita mnie pusty, jasny hol i kolejne drzwi, tym razem do windy. Czyżby Narrator siedział gdzieś na górze albo na dole?
Winda.
Ogromna z wysokim sufitem. Kojarzy mi się bardziej ze studnią niż windą. Na ścianach wokół przyciski różnego kształtu i postaci. Są wśród nich kamienie szlachetne, gwoździe, haczyki, wystające cegły. Piękne i brzydkie. Oczy skaczą mi z jednego do drugiego i wreszcie się zatrzymują na kamieniu, z którego płyną do mnie wszystkie kolory tęczy. Naciskam i winda rusza do góry. Myślę, że już niedługo spotkam Narratora.
Sala luster.
Winda wypuszcza mnie w przestrzeń podobną do tej na dole. Naprzeciwko następne drzwi z zielonym napisem – sala luster. Dziwne, że Narrator chce się tutaj ze mną spotkać. Jednak, nie. Sala okazuje się pusta. Tylko zielony fotel i lustra, w których zamiast mnie odbija się pustka. Czyżbym była duchem? A może to wszystko mi się śni? W odpowiedzi słychać śmiech.
– To ty Narratorze?
Cisza.
– Gdzie jesteś?
W lustrach pojawia się twarz z obrazu, która nagle wydaje mi się obca. To nie Narrator zaprosił mnie tutaj, więc kto?
– Idź sobie. Nie należysz do tego świata – wyprasza mnie lustrzana postać.
Jakaś siła pcha mnie do wyjścia, wyrzuca na korytarz, pakuje do windy i dalej z czarnego domu, z tego brzegu, z lasu aż do punktu wyjścia.
Punkt wyjścia.
Patrzę na obraz. Wydaje mi się, że coś mi przypomina, ale co, przecież to zwykły mężczyzna wpatrzony w książkę. Naprawdę nic nadzwyczajnego, a jednak jakby na granicy pamięci coś się do mnie dobijało, coś krzyczało, przypomnij sobie. Próbuję owo coś pochwycić i nie mogę. Wreszcie zmęczona odwracam wzrok.
P. S. Narrator woli pozostać w cieniu.
Do napisania dzisiejszej opowieści zainspirował mnie sen Natalii Miłuńskiej ze Szkoły Śnienia – https://szkolasnienia.pl/
Autorem obrazu w tle jest Erwin Blumenfeld.
Dziwna taka wędrówka po abstrakcjach umysłu czytelnika. Odczuwa razem z autorem niepokój. Pewnie jakoś fachowo w literaturze taki obraz się nazywa. W pół śnie i jawie granica pokazuje świat lustrzany z innej przestrzeni, albo czasoprzestrzeni zakrzywionej drogą po odpowiedzi 🙂 Jedno na pewno ma w plusie, bo zmusza czytelnika by swój skostniały umysł trochę potrenował w tworzeniu obrazów i budzi szare komórki z letargu. Odbieram to trochę jak wędrówkę po labiryncie 🙂 cudownego wieczoru Aniu i tak nawiasem ciekawa jestem dokąd mnie jako czytelnika jeszcze zaprowadzisz 🙂
Narrator lubi intrygować. Jest tajemnicą. Może uważa, że w ten sposób Ci pomaga przejść przez, las liter? Skup się na pisaniu, a może do niego dotrzesz…
Litery wołają Cię do środka obrazu, ale nie Narrator. Wciąż woli pozostawać w cieniu, wciąż się ukrywa i nie chce, byś poznała jego tożsamość. Czy poczekasz, aż się pojawi i zaprosi do rozmowy, czy będziesz go szukać nadal? Kiedy w końcu przestanie Cię zwodzić, jak błędny ognik? Może nie chce, byś o nim pisała?